Sajgon
Herr zaczyna swoją opowieść: "Na ścianie mojej sajgońskiej klitki wisiała mapa Wietnamu i czasem, kiedy późną nocą wracałem do miasta, tak zmachany, że ledwo starczało mi sił, żeby zdjąć buty, gapiłem się na nią, wyciągnięty na łóżku. Niesamowita była ta mapa, zwłaszcza teraz, kiedy nic już nie miała wspólnego z rzeczywistością (...) Była końcówka '67 i nawet najdokładniejsze mapy pokazywały tyle co nic; równie dobrze można było czytać z twarzy Wietnamczyków, albo z wiatru - bez różnicy. Wiedzieliśmy, że większość informacji da się wykorzystać na wiele sposobów, a każdy skrawek ziemi mógł różnym osobom opowiedzieć różne historie. Wiedzieliśmy też, że od lat nie ma tam żadnych państw, tylko wojna".