Daleko od "Ojca chrzestnego". Wszystkie tajemnice polskiej mafii
Policja pierwsze poważne ciosy zaczyna zadawać mafii dopiero w połowie lat 90. Do więzienia trafiają m.in. Peshing, Oczko, Nikoś i Maniek. W ciągu kolejnych lat kilkakrotnie obwieszczane jest zlikwidowanie gangów pruszkowskiego i wołomińskiego, ale najgroźniejsi bossowie trafiają za kraty na krótko i w dalszym ciągu bez problemu kierują swoimi organizacjami.
Pasztelański pisze, że polskie gangi pełnymi garściami czerpią z doświadczeń włoskich i amerykańskich. Przykładowo Pruszków kierowany był przez sześcioosobowy zarząd (Bolo, Kajtek, Malizna, Wańka, Słowik, Parasol), któremu podlegali kapitanowie, a tym – porucznicy.
„Każdy porucznik może mieć pod opieką nawet kilka gangów z innych rejonów Polski. Warunek jest jeden: zarząd musi dostać od 20 do 30 procent zysków z każdej roboty. Mniejsze gangi z całej Polski płacą wpisowe, aby móc występować pod szyldem Pruszkowa”.
„Jesteśmy organizacją ludzi szanujących się i wzajemnie popierających. Ja jestem ministrem kultury, a pan Słowik ministrem obrony tej organizacji” – mówił Leszek D., ps. Wańka, jeden z bossów gangu.