Rozmowa z Justyną Sobolewską
Twój syn jest zresztą jednym z bohaterów książki.
Tak i miał o to do mnie pretensje: "Jak mogłaś mamo napisać, że się bawię Bionicle'ami LEGO, kiedy ja już z tego wyrosłem!!!". Kiedy zaczynałam mu czytać, chodziło mi o to, żeby się z nim spotkać. Żeby mieć wspólny świat, bo o to jest coraz trudniej. Dzieci uciekają w gry elektroniczne i żyją w świecie wirtualnym. Dobrze się z nimi spotkać poprzez książki.
A myślisz, że przesadzony byłby sąd, że w Polsce mamy do czynienia z epidemią wtórnego analfabetyzmu, że Polacy są narodem wtórnych analfabetów? Coraz mniej osób czyta, jest niewielka grupa osób czytająca mnóstwo, robiąca statystyki za tysiące osób nie czytających nic, zupełnie. Czy mówienie o narodzie wtórnych analfabetów jest przesadą i nieuzasadnionym katastrofizmem? Skoro jest tyle innych atrakcji - po co jeszcze czytać książki?
Czytanie jest przyjemnością, której nic nie zastąpi. Ten, kto pozna czytanie, zobaczy, że to jest cały świat. Czytanie jako jedyna rzecz rozwija wyobraźnię. Wszystkie inne atrakcje: filmy, gry, nie pozostawiają przestrzeni na własne wyobrażenia, już dają nam obraz. Tylko książka powoduje, że musimy sobie wyobrazić. Ta funkcja mózgu, tyko przy książce może się rozwinąć.
Jest też tak, że coroczne biadanie, statystyki, wyniki czytelnictwa mają inną stronę. Niektórzy w życiu przeczytali jedną książkę - i też dobrze! Mają swoją książkę, która jest ważna i traktują ją jak opowieść o sobie. Pewien pijak z Małkini w pociągu zaczął opowiadać, że "Mistrz i Małgorzata" to jest książka o nim, o dobrym diable. Miał swoją opowieść, w której się przeglądał. Ilość nie jest taka istotna.