Rozmowa z Justyną Sobolewską
Skoro już o "dziele" E L James mowa, mam nadzieję, że tę akurat książkę czytelnicy porzucają jak najszybciej. Sama zresztą również o "50 twarzach Greya" w książce wspominasz, właśnie w rozdziale o czytnikach.
Tak, ponieważ nie widać okładki, można sobie w spokoju czytać powieść pornograficzną na placu zabaw z dziećmi. Moim zdaniem książka E L James ma niewiele wspólnego z literaturą. To jest po prostu zastępnik samego aktu seksualnego. Dlatego jest tak wciągająca i dlatego ma tak wielu odbiorców. Wszystko tam jest kompletnie nieprawdopodobne, ale jednocześnie bohaterka ma wiele przyjemności z seksu i chyba o to chodzi czytelniczkom: miło czytać o seksie , który sprawia satysfakcję. Nawet jeżeli jest grafomańsko opisywany.
Twoja "Książka o czytaniu" ucieszyła mnie przede wszystkim dlatego, że nie ma chyba rasowego czytelnika, którego nie ucieszyłaby jeszcze jedna książka o książkach, książka o czytaniu, pisaniu, o literaturze pokazanej od kuchni. Ale czy taka książka dzisiaj ma jeszcze sens? Czy mamy dzisiaj w ogóle czytelników? Przecież, skoro Polacy nie czytają książek, to tym bardziej nie czytają książek o czytaniu!
To nie jest książka tylko o czytaniu, raczej o czytelniku, który jeszcze istnieje. Ta książka jest po to, by każdy czytelnik pomyślał sobie o swoich lekturach. Książki układają się w naszą autobiografię. Dla mnie, jako osoby czytającej, zawsze było to przyjemne. Zauważyłam też, że czytelnicy bardzo lubią o tym mówić. O tym, jak ustawiają książki na półce, co czytają na wakacjach, a co w ubikacji... Książka i czytelnik łączą się, jesteśmy w książkach, które przeczytaliśmy.