Rozmowa z Justyną Sobolewską
W "Książce o czytaniu" piszesz więcej na ten temat w rozdziale "Czarno na białym, czyli książka kontra czytnik", ale, jeśli się nie mylę, nie rozstrzygasz tutaj jednoznacznie tego sporu "co lepsze"?
Dlatego że korzystam z czytników. Jestem czytelnikiem, który czyta i książki na papierze i korzysta z nośników. Wydaje mi się, że książce nic nie zagrozi. Tak, jak telewizja nie wyparła filmu, kina. Poza tym rodzi się coś takiego, jak w przypadku płyt analogowych - pewien snobizm na stary format, on się staje bardziej ekskluzywny. Wyczytałam gdzieś, że w Stanach projektuje się teraz mieszkania koniecznie z bibliotekami na książki. Niestety, coraz częściej mamy do czynienia z jeszcze inną sytuacją - posiadanie książek zastępuje ich czytanie. Nawet jeżeli mamy książki, to ich nie czytamy.
To tak naprawdę trudno zbadać, prawda? Ile egzemplarzy z tych gigantycznych nakładów bestsellerowych tytułów - na przykład z ponad 40 sprzedanych milionów "50 twarzy Greya" E L James - zostało przeczytanych od deski do deski, a ile porzuconych po kilkunastu, kilkudziesięciu stronach?
Bestsellery są często tak napisane, że nie można ich odłożyć, są jak hamburgery do szybkiego spożycia. Natomiast coraz częściej świadomość posiadania zastępuje czytanie - wystarczy postawić na półce, by nigdy do książki nie zajrzeć. Są tacy czytelnicy, którzy jak już zaczną czytać, muszą dotrzeć do końca, choćby to była męka. Inni porzucają po kilku stronach, jeśli im się nie podoba.