Rozmowa z Justyną Sobolewską
Ale co dalej z ogółem nieczytającego społeczeństwa? Czy w końcu dojdzie do tego, że wszyscy będziemy musieli się dostosować i pisać tak, by broń Boże nie przekroczyć objętości trzech stron?
No tak, w końcu zostanie nam Twitter i twitteratura. Jedno zdanie, dwa zdania. Tak naprawdę nie wiemy, co będzie dalej. Mam wrażenie, że książka przetrwa, ale wszyscy mamy to poczucie, że jest coraz trudniej czytać - taki napór atrakcji walczy o naszą uwagę, że książka przegrywa. A już książka długa? No, to już w ogóle, nie wiadomo kiedy mielibyśmy ją przeczytać, przecież nie mamy nawet wakacji...
Czy książka ma dzisiaj w ogóle szansę na wygraną w rywalizacji z innymi atrakcjami? Czy te szanse są z roku na rok, z miesiąca na miesiąc, coraz mniejsze?
Książka jest wynalazkiem genialnym. Umberto Eco pisał w "Nie mów, że książki znikną", że tak naprawdę znając łacinę, możemy odczytać książki pisane 500 lat temu. Nic się zmieniło. Nośnik, czyli książka, jest ten sam i nadal działa. Tymczasem z nowymi nośnikami jest tak, że one są chwilowe, musimy wymieniać je na nowsze modele. Dla mnie symptomatyczne było to, co wydarzyło się z powieściami Orwella - na chwilę z Kindli i czytników zniknął "Folwark zwierzęcy" oraz "Rok 1984", dlatego, że był kłopot z prawami autorskimi. I ten przykład pokazuje, że tak naprawdę ktoś może coś przekręcić i nagle wszystko znika z naszych czytników. A książka jest nasza, nikt jej nie zabierze, a w dodatku możemy ją przekazać dzieciom.