Oto mąż stanu, oto wódz!
Na chwilę wraca Vetter jeszcze do KOR-u. Z jego relacji wynika, że Komitet w zasadzie sam się założył. Ani słowem nie wspomina bowiem autor o Macierewiczu, Naimskim i Onyszkiewiczu. Wałęsa jest za to zrazu "lokomotywą strajku", niebawem zaś awansuje do miana "duszy strajku".
Od lokomotywy i duszy przechodzi płynnie u Vettera do "świadomego swej odpowiedzialności, utalentowanego mówcy, zręcznego głównego negocjatora i szczwanego dyskutanta", by przez następne dziesięć lat stać się "największą nadzieją swojego narodu". Oto mąż stanu, oto wódz! Zaprawdę, o krok od świętości...
Rozdział kolejny to czas objęty cezurą 31 sierpnia 1980-13 grudnia 1981, okres przełomu, redefinicji pryncypiów i mozolnej nauki korzystania z nowych narzędzi. Vetter opisuje tu zarówno tworzenie struktur "Solidarności", jak i pierwszy Krajowy Zjazd Delegatów.