Kto jest odpowiedzialny?
Istotniejsze wydaje się jednak co innego. Po pierwsze, "Wielka księga cipek" nie jest lekturą przeznaczoną dla posłanek, lecz dla nastolatek. W związku z tym warto zapytać, czy za prezentowanie tego rodzaju - dla wielu kontrowersyjnych - treści młodszym odbiorcom powinien odpowiadać wydawca, a może np. rodzic, który powinien wiedzieć i kontrolować, co czyta jego dziecko? A może posłanka Kloc sugeruje, że w ogóle nie powinno się tłumaczyć i wydawać u nas książek, których treści można by uznać za mało katolickie i "postępowe"?
Po drugie, (anty)religijne wątki książki, o których wspomina posłanka, stanowią zaledwie jej niewielką część i znajdują się na marginesie głównych rozważań autorów (de facto mowa o jednej stronie jednej ze zgłoszonych do prokuratury książek). O czym więc przede wszystkim przeczytamy w "Wielkiej księdze cipek" i "Wielkiej księdze siusiaków"? Czy główny temat książki, a więc edukacja seksualna skierowana dla najmłodszych odbiorców, również powinien budzić tak duże kontrowersje?