Od wróbla do Arktyki
W pewnym sensie można powiedzieć, że wiele zaczęło się od Kuby i Bilba, czyli od udomowionego przez autora wróbla i wielkiego wyżła, pary niezwykłych domowników, zresztą jednej z rozlicznych par towarzyszy Golachowskiego. Kuba pojawił się w domu rodzinnym Golachowskiego po tym, jak grupa dzieci dorwała wróbla i próbowała nauczyć go latania. W efekcie Kuba miał złamaną nogę, ale po kilku tygodniach spędzonych pod czułą opieką wyrósł na bardzo walecznego wróbla, który bardzo szybko pokazał, gdzie jest miejsce psa w domowej hierarchii: "Choć dla dorosłego Bilba Kuba był stworzeniem mniejszym od psiego ucha, to wróbel zawsze miał dostęp do psiej miski jako pierwszy. Buzujący wilczym apetytem Bilbo codziennie musiał cierpliwie czekać, aż bezczelne ptaszysko skończy się opychać jego kaszą".
W tym tonie Golachowski opowiada nie tylko perypetie swoich poszczególnych pupili, ale korzysta z okazji, by otwarcie wyrażać swoje zdanie na tematy związane z traktowaniem zwierząt. Historia Kuby to pretekst, by wspomnieć o takich pomysłach na spędzanie wolnego czasu, jak wolontariat w schronisku. A jeśli już mowa o schroniskach - dopóki żyje w nich choć jeden pies albo jeden kot, ludzie nie mają moralnego prawa, by kupować sobie towarzyszy, twierdzi.