Powrót do cyfrowego świata
Po upływie sześciu miesięcy równo o północy w rodzinie Maushart rozpoczęło się uroczyste święto powtórnego połączenia: "Prześcigające się nawzajem laptopy, żarłoczne esemesowanie, potężna dawka reality shows [...] plus podwójne DVD [...] - trudno to nazwać spokojną nocą. Ale była to feta, którą musieliśmy i chcieliśmy mieć. Na którą, do diabła, z a s ł u ż y l i ś m y".
"Media wszelkiego typu - zaopatrzone w ekran czy nie - są częścią współczesnego życia w równej mierze jak samochody, samoloty, zmywarki do naczyń i odkurzacze. Czy, jeśli już o tym mowa, jak junk food, alkohol i papierosy. Możemy czasem tęsknić za prostszym czasem i miejscem, za bezpiecznym azylem, dokąd nie dociera żaden syreni śpiew zdolny - jak się obawiamy - doprowadzić nas do zguby. Bóg mi świadkiem, że rozumiem takie tęsknoty. Ostatecznie jednak, i bez względu na siłę naszych przekonań, musimy żyć w t y m świecie - z którym, na dobre czy złe, jesteśmy zestrojeni" - pisze Maushart. I dalej:
"Jako długoterminowa strategia zarządzania środowiskiem naszych domowych mediów zakazy i nawoływanie do zaciemniania ekranów są prawdopodobnie równie skuteczne jak trzydniowa odtruwająca dieta cytrynowa dla trwałego zrzucenia wagi. Jednak jako ćwiczenie zaostrzania świadomości takie ekstremalne środki mogą być naprawdę pomocne. [...] Jednak po sześciu miesiącach zdecydowanie nadeszła pora, by powrócić do tego, co nasza kultura (słusznie czy nie) uznała za "normalne". Nawet Thoreau porzucił w końcu las".
Oprac. Grzegorz Wysocki, WP.PL, na podst. "E-migrantów" Susan Maushart (Wyd. Znak).