Umrzeć jak James Dean
Jak na gwiazdę Cybulski miał zadziwiająco niską samoocenę. Koledzy żartowali mówiąc mu, że głowa mu rośnie i nie mieści się w czapce, albo że wypadają mu włosy. Traktował to bardzo serio. Na basen i plażę wkładał szlafrok, żeby zasłonić zbyt krótkie, jego zdaniem, nogi. Z tego także żartowano - Kazimierz Kutz wspominał, że kumple kazali Cybulskiemu nosić spodnie z rzekomo specjalnymi szelkami, żeby "dupa nie zwisała" - a on je nosił, dopóki mu nie uświadomiono, że to żart. "Kompleksy bywały przedmiotem tych żartów, ale one same nie były żartem ani krygowaniem. Głęboko w nim siedziały" - pisze Karaś.
Jak pisze biografka, Cybulski miał dwa oblicza - pierwsze z nich, to twarz największego gwiazdora filmowego epoki, obiektu westchnień tysięcy fanek. Drugie, które znali nieliczni to chłopak z nerwicą natręctw, kompleksami, kiepską dykcją i pamięcią. "Lepiej było zginąć młodym, tak jak Dean, niż doczekać tuszy, oczu jeszcze mniejszych niż były" - powiedział Cybulski na krótko przed śmiercią. Nie radził sobie z popularnością i zdecydowanie za dużo pił.