Trwa ładowanie...
recenzja
07-02-2013 00:03

Cukierkowy landszaft

Cukierkowy landszaftŹródło: "__wlasne
d3di5k8
d3di5k8

Miłość nie zna granic czasu, ni przestrzeni – kto prawdziwie kochał choć raz i posiada choć trochę talentu literackiego, ten z pewnością niejeden raz próbował przelać na papier nieśmiertelne frazy o przekraczającym wszelkie bariery uczuciu. Mój sarkazm bierze się stąd, że o ile to trudne do przedstawienia w przypadku, gdy faktycznie władamy owym talentem (czy naprawdę ktokolwiek uważa, że miłość można przelać na papier, a nie jedynie poddawać się próbom, które nigdy, przenigdy, nie oddadzą tego, co faktycznie się z nami dzieje, gdy kochamy?), to już gdy go brakuje, rzecz robi się po prostu przykra. Żeby było jasne: uwielbiam pięknie opowiedziane historie miłosne i daleko mi do kogoś, kto z pogardą ogląda sentymentalne filmy o tym, jak w ostatniej minucie oni wreszcie mogą być ze sobą. Tym bardziej irytują mnie książki takie jak Gorączka Dee Shulman. Historia opisana w tej powieści to nieudana próba przeniesienia na karty książki motywu miłości ponad czasem, dla której śmierć nie stanowi żadnej
przeszkody. Sam w sobie motyw jest piękny, ale niekoniecznie w tym wykonaniu. Zgodnie z aktualnymi amerykańskimi modami – to do amerykańskich nastolatków kierowana jest Gorączka – Shulman sięga po elementy zaczerpnięte luźno z kultury starożytnego Rzymu i bardzo swobodnie łączy je ze współczesną powieścią szkolną. Mamy zatem Sethosa – silnego, niezwyciężonego gladiatora, do którego wzdychają kobiety starożytnego Londinium oraz jego wiernego przyjaciela Matthiasa (skracanie imion bohaterów do „Seth” oraz „Matt” nieodmiennie kojarzyło mi się podczas lektury z dość kretyńską bajką o pewnym listonoszu i jego kocie). Z drugiej strony jest oczywiście ona, czyli Ewa: niepokorna i piekielnie zdolna, choć programowo niepotrafiąca myśleć o sobie inaczej, jak o ofierze losu. W toku różnych perypetii, w przedziwny sposób przypominających tragiczny w skutkach wypadek Spidermana w muzeum, Ewa okazuje się wcieleniem miłości gladiatora. Sam gladiator i jego wierny kompan trafiają do przedziwnej krainy, w której mieszka
równie przedziwny i nieprawdopodobnie irytujący człowiek, skrywający przed Sethosem odpowiedzi na pytania: skąd, po co i dlaczego się tu znaleźli. Gdy gladiator próbuje odkryć prawdę, a jego kompan podrywa współczesne dziewczyny na przemian z gotowaniem i matkowaniem wszystkim dookoła (to chyba wątek, który wydał mi się najbardziej nieprzemyślany), Ewa prowadzi aktywne życie kujonki, której IQ pozwalałoby bez najmniejszego wysiłku od razu skończyć Harvard. Wreszcie – naprawdę „wreszcie”, bo akcja mimo pozorów wartkiego biegu, ciągnie się niemiłosiernie – dochodzi do spotkania dwojga pałających do siebie uczuciem bohaterów.

Wszystko jest tu płytkie i powierzchowne, a to, na co autorka akurat mogłaby położyć nacisk, zostaje szybko pominięte po to, by – jak się wydaje – celowo przejść do kolejnego średnio ciekawego wątku. Lektura Gorączki nie sprawiła mi żadnej przyjemności – jest za długa i nudna: nie dlatego, że zbyt mało się dzieje, ale dlatego, że sytuacje, postacie czy opisy są albo miałkie i brakuje im głębi, albo przeciwnie – przekoloryzowane. Oddanie głosu narratora Ewie też nie było trafionym zabiegiem – zamiast spodziewanej piekielnej inteligencji dziewczyny czytelnik znajdzie tu trochę bardziej zbuntowaną Bellę ze Zmierzchu czy inną bohaterkę, która myśli stereotypowo i bardzo szablonowo. W dodatku ma o sobie mniemanie rodem z dydaktycznych, dziewiętnastowiecznych powieści dla panienek: owszem, zapewne ma jakieś zalety, ale w porównaniu z owym ideałem, którego darzy uczuciem, jest tylko nic nieznaczącym pyłem. Dawka egzaltowanej prozy z
nieumiejętnie wykorzystaną otoczką fantastyczną i miłością, która jest niestety tylko cukierkowym landszaftem.

d3di5k8
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3di5k8