Kilkadziesiąt prób dotarcia do Villas
Iza Michalewicz:Początkowo była bardzo nieufna, ale w końcu porozmawiała o tym, jak się poznały. I o niefortunnym, ostatnim koncercie gwiazdy w Kielcach. Violetta Villas nie miała jednak pojęcia, że siedzimy dosłownie za ścianą.
Jerzy Danilewicz: Nie przyjmuje gości, kiedy nie jest umalowana i ubrana. A pani Budzyńska zawsze dbała o to, żeby artystka nie wiedziała, kiedy mamy przyjechać. Nad wszystkim ma kontrolę, obawiając się, że coś może się zdarzyć bez jej wiedzy. Gdy po raz kolejny powiedzieliśmy, że chcemy napisać książkę – usłyszeliśmy: ”Tak, oczywiście, tylko trzeba powiedzieć, kto, co, za ile...”. Nasze rozmowy i wizyty w Lewinie też są opisane w jednym z rozdziałów.
Iza Michalewicz: Przytoczę fragment: „Rozmawiamy z panią Violettą? A jesteście w Lewinie? Nie, dzisiaj to nie mogę. Proszę zadzwonić jutro. Chyba korona wam z głowy nie spadnie, jak zostaniecie do jutra? Zostajemy do jutra. Dzwonimy jutro. Telefon Villas: „tutaj numer 726…”. Automatyczna sekretarka. Komórka Budzyńskiej też była martwa. I takich rozmów przeprowadziliśmy kilkadziesiąt.