Przypadkowa pielgrzymka
Tradycyjnie drogę do Santiago rozpoczynano od progu własnego domu, ale Maria Wiernikowska, która deklaruje, że do kościoła chodzi tylko na śluby i pogrzeby, wkroczyła na szlak pątniczy nieco przypadkiem, nakłoniona przez znajomych podczas urlopu na południu Francji. Reporterka, niespodziewanie dla samej siebie, postanowiła poświęcić resztę urlopu - 10 dni - na dotarcie pieszo do oddalonego o 764 km Santiago.
Ruszyła samotnie nie obciążając się zbyt wielkim bagażem, licząc na gościnność rozsianych po trasie schronisk, prowadzonych m.in. przez bractwa pątnicze św. Jakuba Apostoła. Na drodze do Santiago do dziś istnieje tradycja karmienia przechodzących pielgrzymów, co nie było bez znaczenia dla turystki z Polski w świecie zachodnich cen.