Rzadko który zbiór opowiadań wywołuje w nas jednoznaczne emocje. O wiele częściej możemy stwierdzić, że coś się nam w nim podoba, a coś nie. W przypadku tej antologii słowo "nie" pojawiło się w moim przypadku niestety częściej. To jednak, że komuś - w tym wypadku mi - coś się nie podoba nie musi oczywiście oznaczać, że jest całkiem złe. Ocena jest zarówno kwestią gustu, doświadczenia, nawyków czy nawet nastroju. Opowiadanie jest według mnie formą dużo trudniejszą niż powieść. Nie ma w nim możliwości na spokojny, niespieszny rozwój fabuły. Nie ma szans zatuszowania słabych momentów, nie ma na to ani miejsca ani czasu. Opowiadanie musi szybko przykuć uwagę, zafascynować. Zauroczyć słowami, puentą, formą. Wśród opowiadań zawartych w tym zbiorze dominują te, które tego wszystkiego nie spełniają. Podobnie zresztą jest w przypadku powieści, słowo świetna można zarezerwować na nieliczne okazy wśród wielkiego stada książek nieustannie wypuszczanych na czytelnicze pastwiska. Doświadczenie życiowe uczy, że jak się
pochłania dużo różnego rodzaju literatury, to często doświadcza się przykrego uczucia zawodu. Zbyt wiele jest bowiem książek, które są pokrętne, niejasne, wydumane, głupie, nadmiernie wyrafinowane, prymitywne, dziwaczne, słabo napisane, nieprzemyślane, zbyt rozbudowane, łapiące tysiąc srok za ogon. Kilkanaście zawartych tu historii to utwory wybrane i przebrane z dziesięciu numerów magazynu McSweeney's. Z założenia nietypowe. Śmiałe i nowatorskie. Co nie znaczy, że zawsze miłe w lekturze, sprawiające czytelnikowi przyjemność. Tylko kilka z nich nie tylko mnie nie zmęczyło, ale zaciekawiło bądź rozbawiło. Co ciekawe należy do nich rozbudowane opowiadanie autora antologii Dave'a Eggersa zatytułowane "Pod górę". Wybór ten uzupełniłbym jeszcze o "Imperium Unabombera" Gary'ego Greenberga, "Podwójne zero" Ricka Moody'ego, "Mięczaka" Arthura Bradforda, "Prośbę" Rebecci Curtis i "Dziewczynę z grzywką" Zadie Smith. Tematyka opowiadań jest bardzo zróżnicowana jednak większość z nich unika jak ognia prostego realizmu i
jasnej, prostej formy. Idą w kierunku złożonych wizji, miejscami narkotycznych, w opis świata wewnętrznego i unikanie opisywania świata zewnętrznego. Dominujący jest przerost formy nad treścią. Dojmujące jest niepokojące poczucie błahości podejmowanych tu tematów albo powierzchowności autorskich rozważań. Za bogactwem słów i rozbudowanymi zdaniami często po prostu nie kryje się nic ciekawego. Mocno złożona forma bez równie złożonej treści. Trudno jednak z zainteresowaniem czytać coś dla samej formy chyba, że jest ona genialna. Może właśnie z nadmiaru poszukiwań nowego bierze się to przemożne uczucie czytania słów pękających podczas lektury jak bańka mydlana. Poczucie znacznego przerostu formy nad ukrytą w akapitach treścią. Na szczęście niektóre opowiadania są zaskakujące. Choć nie jest to za każdym razem takie samo przyjemne zaskoczenie jak te towarzyszące lekturze twórczości dajmy na to Philipa K.Dicka, który niesamowitą fantazję zamyka w prostych słowach, głębokie myśli i przemyślenia obudowuje
niewydumaną formą. A tu? Raczej gotyk. Postmodernistyczny gotyk. Tyleż wzniosły i piękny, co na dłuższą metę przytłaczający, męczący, a nawet ponury. Słowa są cegłami z których autorzy budują bez postawienia sobie wyraźnego, długofalowego celu. Bez planów. Ot tak, żeby zaskoczyć właśnie tu i teraz. Na jutro nie pozostaje już nic, bowiem po raz kolejny po te opowiadania nie będzie się miało już ochoty sięgnąć. Opowiadanie to twarda sztuka wymagająca samoograniczenia się autora. Dobrze kiedy zachwyca puentą, pięknem języka, klimatem czy ujęciem tematu. Dobrze, kiedy jak w przypadku kobiety, tym co mówi i tym co myśli, a nie tylko tym jak wygląda. Niedobrze kiedy "tapeta" przesłania wszystko, nadmiar słów niszczy sens, przysypuje myśl jak gwałtownie wysypany literowy piach z pełnej wywrotki. Ciekawe, że wśród opowiadań na które zwróciłem uwagę, i chyba nawet uznaję za najlepsze, są akurat dwa najdłuższe z zamieszczonych w zbiorze czyli "Pod górę" i "Imperium Unabombera". Ciekawe, że są one raczej klasyczne w
formie. Może to kwestia upodobań? A może tylko kwestia jakości? Stawiają one na komunikatywność. Zarówno pod względem formy, jak i języka. Są prosto mówiąc zrozumiałe. Nie stronią od humoru, podobnie jak większość z zaakceptowanych przeze mnie opowieści, można je nawet określić jako zabawne. Jednym z celów tej antologii jest pokazanie mniej znanego obszaru współczesnej literatury amerykańskiej związanego z prozą krótką, próbującą wyjść poza już spenetrowane obszary. Pojawiających się tu trendów, autorskich poszukiwań, zainteresowań. I pod tym akurat względem omawiana publikacja nieźle spełnia swoją rolę.