Wstrząsająca diagnoza
"Słyszałem swój słaby oddech, ale nie mogłem nabrać powietrza w płuca. Moje serce uderzało albo o wiele za szybko, albo stanowczo za rzadko. [...] Musiałem zdobyć się na ogromny wysiłek, by przejść przez pokój nowojorskiego hotelu, w którym nocowałem, i wezwać pogotowie" - wspominał Hitchens pamiętny czerwcowy poranek, kiedy choroba po raz pierwszy zaatakowała go z całą swoją mocą. Po wykonaniu niezbędnych badań, pisarz zostaje odesłany do onkologa:
"Na kliszach prześwietleń spoczywał jakiś cień. [...] Badanie opanowanych przez raka łuskowatych komórek, które dostarczyły pierwszych wyników, zajęło więcej czasu niż odkrycie gorzkiej prawdy. Moją uwagę od razu przykuło występujące w opisie słowo "przerzuty". Obcy skolonizował część moich płuc, a także do pewnego stopnia węzły chłonne. Jego baza wypadowa mieściła się - przynajmniej przez jakiś czas - w przełyku".