Standard moralny Billa Clintona
Hitchens przyznaje w jednym z esejów, że jego antagoniści zarzucają mu nierzadko "elitaryzm". Zdaniem dziennikarza "wola ogółu", której wyrazicielem ma być demokratycznie wybrani rządzący, bywa zazwyczaj zaprogramowana przez establishment. Hitchens wspomina przy okazji o badaniach przeprowadzonych krótko po wybuchu skandalu seksualnego związanego z Billem Clintonem i Moniką Levinsky:
"Pewnego dnia w Kalifornii, niedługo po fali bulwersujących doniesień na temat owego prezydenta, usłyszałem w samochodowym radiu wyniki 'błyskawicznego sondażu'. Ludzie mieli odpowiedzieć na pytanie, czy w świetle nowych informacji ich własne standardy moralne są: a) wyższe niż te reprezentowane przez głowę państwa, b) mniej więcej jednakowe, c) niższe. (...) Ostatnie dwadzieścia procent uznało, że ich własne normy moralne są niższe niż Clintona! (...) Przeobrażenie dyskusji o moralnej kondycji przywódcy w sondaż opinii o moralności jego poddanych było genialnym posunięciem. Od tamtego momentu nie mogłem wyrazić swojego poglądu o Clintonie (...), by ktoś nie wtrącił, że moje poglądy nie są zgodne z opinią publiczną".