"Namiastka życia to dla niej nie było życie"
Mimo pojawiającego się przy okazji premiery pani książki słowa "biografia", odnoszę wrażenie, że mamy tu raczej do czynienia z zapisem intymnej relacji, przyjaźni, a nie z biografią sensu stricto. W końcu znała pani Cesarię Evorę bardzo dobrze.
Z jednej strony ma pan całkowitą rację i nie ukrywam, że trochę się obawiałam, że akcent tej książki będzie położony na naszą znajomość. Z drugiej strony, przeczytałam wszystkie wydane do tej pory biografie Cesarii i zrozumiałam, że między autorami a bohaterką nie było żadnej chemii. Nie dało się wyczuć tam żywej osoby. Byłam zresztą świadkiem spotkania Cesarii z Véronique Mortaigne, dziennikarką Le Monde, która napisała pierwszą z biografii - wymieniły jakieś zdawkowe uwagi i tyle, brakowało prawdziwego kontaktu. Uznałam, że taką książkę powinien napisać ktoś, kto jest bliżej. Po co lizać lody przez szybę lub oglądać tygrysy w internecie? Lepiej pojechać na safari. Piszę więc z perspektywy osoby, która była świadkiem tego, jak Cesaria przeklina, pali papierosa za papierosem, czeka na spóźniającą się na taksówkę, je posiłek itd.