Przez 114 stron (bo tyle stron liczy ta książka) zastanawiałam się, co ja właściwie mogę o niej napisać. Zastanawiałam się, na ile to książka autobiograficzna, na ile opisująca jedynie pewne zjawisko, a na ile oddająca warsztat literacko-dziennikarski autorki. Bo trudno o tej książce powiedzieć jednoznacznie, że jest o tym czy o czymś innym. Ale może to i dobrze. W końcu lekko ponad sto stron to niezbyt wiele treści, więc można się pozastanawiać, czego autorka wymaga od czytelnika i jego intelektu. I nie wystarczy tu banalne kojarzenie zdań i klecenie tych zdań z pojedynczych wyrazów i liter.
Kasia jako dziecko zmienia imię i nazwisko. Odtąd będzie Kasiką Mowką. Mieszka tylko z babcią, więc jedynie ona musi wiedzieć o tej zmianie. Żyją razem, obok siebie, kochając się i nienawidząc jednocześnie. Nie, nie jednocześnie – na zmianę. Wielka miłość za chwilę jest przesiąknięta jadem kolejno wypowiadanych słów, które mają zaboleć, albo łez, które padają bezgłośnie i zatykają w gardle. Kasika jest geniuszem, a babcia zamyka ją w swoim własnym świecie – świecie własnych książek, własnej kamienicy, bez rówieśników, a po zdaniu matury (w wieku 10 lat) - także bez szkoły. Bo Kasika wszystko wie, nawet sama coś pisze, a jej zeszyty, kolejno przez nią zapisywane, są przechowywane niemal jak relikwie. Żyje w świecie kamienicy i podwórka, nie chodzi już do szkoły, a spacer do miasta jest wielką wyprawą, najlepiej, aby się dało ograniczyć także tam dostęp do innych ludzi. Są jeszcze „oni". Babcia „onych" nie wpuszcza do mieszkania, a są to rodzice Kasiki. Jedyną osobą, która jest chociaż przez chwilę bliżej,
jest dziadek, który kiedyś niby zaginął, a teraz chce odwiedzać wnuczkę. Ale te chwile także trwają krótko.
Gdy dwie kobiety żyją pod jednym dachem – do niczego dobrego to nie prowadzi. A jeśli te kobiety dzieli więcej niż jedno pokolenie – to już w ogóle. Obie bohaterki są dziwne - babcia, której lekiem na wszystkie dolegliwości wnuczki jest sernik, ale i wnuczka, która nie może sprzątać, gotować (bo się skaleczy nożem albo oparzy gorącą wodą) ani nawet sama się nie myje. Nie robi tego, bo są to obowiązki babci. Obowiązki, które sama wybiera, i od których odcina wnuczkę za wszelką cenę, uzależniając ją w ten sposób od siebie, chociaż jednocześnie chciałaby przestać się nią zajmować.
Pomiędzy miłością a nienawiścią jest cienka, niezauważalna granica, którą bardzo łatwo przekroczyć. Ta książka pokazuje, że taka granica jest ciągle przekraczana, przez każdą z osób, zaangażowanych w ten układ-związek. Pytanie, czy z chorego układu daje się jakoś uwolnić. Chyba nie do końca, ale do tego potrzeba przeczytać tych sto kilka stron.