Trwa ładowanie...
recenzja
24-01-2013 16:22

Burzliwy żywot Normy Jeane

Burzliwy żywot Normy JeaneŹródło: Inne
d29p3km
d29p3km

Czy była jakaś inna gwiazda, po której śmierci napisano by tyle biografii i nakręcono tyle filmów, wspominano ją w tylu piosenkach i wierszach?A przecież trudno autorytatywnie stwierdzić, że była lepszą aktorką niż na przykład Marlena Dietrich czy Vivien Leigh (choć kto wie, co by było, gdyby w swoim czasie pozwolono jej zagrać ambitniejsze role, zamiast przylepiać jej etykietkę słodkiej i seksownej blondynki…). Nie da się ukryć: na to zainteresowanie jej postacią wpłynęło przede wszystkim jej burzliwe życie i przedwczesna śmierć, której okoliczności do dziś pozostają po części okryte mgłą tajemnicy. Co kilka lat znajduje się kolejna osoba, na nowo podejmująca trud usystematyzowania i przeanalizowania faktów składających się na bogaty życiorys Normy Jeane Mortenson, od 20 roku życia znanej jako Marilyn Monroe.

Najnowsza opublikowana w USA - i jeszcze w tym samym 2012 roku przełożona na polski - biografia słynnej aktorki wyszła spod pióra Lois Banner, historyczki zajmującej się m.in. studiami genderowymi i dziejami amerykańskiego feminizmu.Fachowe podejście autorki do tematu widać zwłaszcza w ilości cytowanych źródeł i mnogości przypisów (te ostatnie zajmują prawie 1/10 objętości całej książki; nawiasem mówiąc, znacznie wygodniej by się z nich korzystało, gdyby rozmieszczono je przy odpowiednich partiach tekstu, a nie zgrupowano na końcu) oraz w metodycznym omawianiu wszelkich nie w pełni sprawdzonych informacji (ta technika niestety nieco zawodzi w ostatnim rozdziale, składającym się prawie wyłącznie z domysłów i pogłosek, których prawdziwości dzisiaj już nikt nie zweryfikuje; w rezultacie treść jego przypomina sensacyjne artykuły z plotkarskich czasopism, nie wnosząc zbyt wiele do realnej wiedzy czytelnika). Gorzej wypadają te fragmenty, w których autorka sama bawi się w wysnuwanie wątpliwych wniosków: pisząc
o bohaterce jednej ze sztuk Millera, powiada „Nazwał ją Lorraine – co przypomina imię Marilyn”[303] (ciekawe, czym, bo ani pisownią, ani wymową…), gdzie indziej znów stwierdza: „spędziła tydzień w szpitalu z zapaleniem oskrzeli, choć mogło to być wycieńczenie”[323] (doprawdy, raczej trudno pomylić te dwie jednostki chorobowe…), lub: „zachorowała na ciężkie wirusowe zapalenie zatok (…) przeniesione przez bakterię” [418] (byłby to istny fenomen epidemiologiczny!)

Portret Marilyn, wyłaniający się stopniowo spośród gęsto zapisanych stronic, nie różni się specjalnie od tego, który znajdziemy na przykład w Marilyn Mailera czy mocno zbeletryzowanej i nieco „zaciemnionej” przez ukrycie tożsamości niektórych postaci Blondynce Oates . Oto dziewczynka już od najmłodszych lat doświadczana przez kolejne traumy, które – jak to dziś już wiemy bez żadnych wątpliwości – są czynnikami ryzyka poważnych problemów psychologicznych: dzieciństwo bez ojca (ba, żeby tylko bez ojca… Nawet bez pewności, który z dwóch mężczyzn krótko związanych z matką był nim w rzeczywistości!), w cieniu choroby psychicznej matki i babki; tułaczka po kolejnych rodzinach zastępczych (prawda, że nie całkiem obcych, ale przecież
nie obdarzających cudzego dziecka macierzyńskimi uczuciami!); wreszcie incydent napastowania seksualnego przez lokatora czy może gościa jednego z tych domów… Oto nastolatka, już trochę świadoma swej urody i marząca o karierze aktorskiej, wpakowana przez opiekunkę w małżeństwo z młodzieńcem niewątpliwie przystojnym i pracowitym, lecz nierozumiejącym i nieakceptującym aspiracji nowo poślubionej połowicy…Oto młoda kobieta, nieustannie balansująca pomiędzy chęcią zadowolenia swoich kolejnych protektorów a szukaniem własnej drogi artystycznej, dla sztuki gotowa na wszystko – zmienić nazwisko, zoperować nos, opuścić męża – a równocześnie niezdolna do wytyczenia jasnych granic i do zawierania kompromisów w relacjach z kolejnymi mężczyznami… Oto wreszcie światowej sławy gwiazda, ikona seksu, kusicielka i prowokatorka, kochanka dziesiątków znanych osobistości, a pod tą błyskotliwą i ostentacyjną powłoką nadal niepewna siebie, cierpiąca i skrzywdzona Norma Jeane, uśmierzająca dolegliwości ciała i duszy kilogramami
medykamentów z okazjonalnym wspomaganiem alkoholowym…

Wbrew temu, co obiecuje na okładce (samymi wykrzyknikami) polski wydawca, niewiele spotkamy tu faktów tajemniczych i nieznanych…no, chyba że są jeszcze czytelnicy, którzy nie wiedzą o Marilyn wiele więcej, niż to, w których filmach grała… a żeby któreś z nich były szokujące, też trudno powiedzieć. Należy zatem nastawić się po prostu na biografię solidną i obfitą w detale, choć momentami ciężkawą w czytaniu i cokolwiek denerwującą usterkami, za które winić należy zespół przygotowujący do druku polskie wydanie. Tłumaczka w paru miejscach pomyliła płeć wymienianych w tekście osób („kiedy dziennikarze Jim Henaghan i Sheilah Graham (…). Zaskoczyła Grahama…”[170]; „książkę Mabela Todda (…). Todd był profesorem…[192]), nie mogła się zdecydować, jak należy odmieniać nazwisko pewnego literata (w dwóch sąsiednich zdaniach „Wolfe’a” i „Wolfe’ego” [285]) i najpewniej na skutek zbytniej dbałości o wierność przekładu stworzyła zdanie, które mogłoby trafić do „Humoru zeszytów szkolnych” („Aparat należał do
Franka, którego jednak w nim nie było”[435]), a korekta przepuściła parę literówek – nawet w imieniu samej bohaterki („Merilyn” [273]). Jednakże jako źródło informacji, zwłaszcza w zestawieniu z kunsztownie napisaną, lecz tylko luźno opartą na faktach Blondynką , Skłócona z życiem powinna się sprawdzić całkiem nieźle.

d29p3km
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d29p3km