Osobisty reportaż
W tym miejscu sprawa Młynarka i Cichoszewskiego urywa się i książka zyskuje wyjątkowo emocjonalny ton. Nie brakuje w niej bardzo osobistych, wręcz intymnych, fragmentów. Pojawia się coraz więcej wątpliwości:
"Czy jeśli okaże się, że nie ma bohaterów i zdrajców jednowymiarowych, to historia narodu, pamięć narodowa - przestanie istnieć? Czy bez mitów, pomników i konfrontacji nie da się żyć? [...] trudno zacząć mówić, że przecież to niemożliwe: żeby wszyscy byli w AK, że w Wehrmachcie służył tylko jeden dziadek, a nie ćwierć miliona dziadków, że wszyscy pomagali swoim sąsiadom - wysiedlanym, wypędzanym i wywożonym w jedną stronę, że nikt nie brał tego, co do niego nie należało, że radość rozsadzała serca z powodu odzyskania pradawnych ziem piastowskich i zostawienia bratniemu krajowi Białorusi Zachodniej. Że od 1945 donosy na sąsiadów, kolegów, uczniów, petentów czy przełożonych pisali rodacy - nie wyszkoleni szpiedzy sowieccy".