Trwa ładowanie...
recenzja
20-12-2013 20:31

Brak posłuszeństwa w myśleniu

Brak posłuszeństwa w myśleniuŹródło: Inne
d1h0sxy
d1h0sxy

To nie jest pierwsze wydanie Wytrąconych z milczenia: książka ukazała się już kilka lat temu, w 2005 roku. Wcześniej teksty w niej zebrane wychodziły w „Gazecie Wyborczej” od 1998 roku. Zatem: nie mamy do czynienia z pozycją nową, z reportażami, których byśmy – teoretycznie – nie znali. Nie zmienia to jednak faktu, że w dalszym ciągu mamy do czynienia z książką znakomitą, wciąż zaskakującą, inspirującą i pozwalającą na nowo odkrywać to, co wydawało się już dawno odkryte.

Bo co odkrywczego można jeszcze napisać o znanych pisarzach, aktorach, filozofach, artystach, duchowych przewodnikach? Większość z tych, którzy stali się bohaterami reportaży, już nie żyje; nic nowego zatem, wydawałoby się, nie da się o nich powiedzieć. Ci, który żyją, często nawet nie mogą się wypowiadać, jak ksiądz Adam Boniecki, któremu hierarchowie właściwie zakazali wystąpień publicznych, zwłaszcza kontaktów z mediami (tylko pogratulować hierarchom otwarcia, tolerancji i gotowości do dialogu). Okazuje się, że można: można odkrywać zapomniane karty, zapomniane – albo skrzętnie ukrywane. Takie, które nie mogły ujrzeć światła dziennego, bo ujawniałyby małość niektórych, strach przed cudzym geniuszem, intelektualną niezależnością. Odkrywałyby manipulacje przy życiorysach sprytnie preparowanych tak, by „podmiot” biografii mógł stać się z człowieka posągiem, pożądanym przez decydentów wzorem. I nie, nie mam tu na myśli wyłącznie świeckich decydentów, tzw. władzy (tak jak się ją powszechnie rozumie) – lecz
wszystkich, którym przywilej władzy został w jakiś sposób udzielony: redaktorów słowników, szefów wydawnictw, dyrektorów teatrów, instytucji naukowych, kościelnych hierarchów i wielu innych. Wystarczy poczytać opowieść o Kotarbińskim, żeby przejął człowieka dreszcz zgrozy; o Mikołajskiej, Janie Józefie Lipskim, o księdzu Bonieckim – i wielu innych, którzy nie stosowali się do znanego powiedzenia, że „pokorne cielę dwie matki ssie”, lecz szli własną drogą, wykazywali „brak posłuszeństwa w myśleniu”. Mieli odwagę wypowiadać własne poglądy i za to byli – i są, niech nikt nie ma złudzeń – karani. Żywym można zamknąć drogę do mediów, do publikacji, do kontaktu z publicznością, żeby nie mogli przekazywać swoich idei: wtedy nie będą zagrożeniem dla status quo. Martwych też można ukarać: im będzie wszystko jedno, ale rodziny dotkliwie to odczują: można odmówić pogrzebu, wyrzucić z panteonu wielkich myślicieli w bibliotece UW, nie wznawiać książek, nie uwzględnić w słowniku, tu i ówdzie rozpuścić plotki o „niepewnym”
pochodzeniu, o „tajemniczej” politycznej przeszłości. To wskazówka dla żywych, co ich czeka – a właściwie co czeka ich bliskich – jeśli będą się buntować, wychodzić przed szereg, głosić poglądy niezgodne z „oficjalną linią”, czyjakolwiek by ona akurat nie była. Demokracja? Wolność? Tolerancja? Dialog? Miłosierdzie? Jak to powiedział Hamlet: „Słowa, słowa, słowa”.

Ta książka jest niezwykle potrzebna: trzeba ją czytać ciągle na nowo, jeśli nie chce się stracić z oczu tego, co najważniejsze, jeśli nie chce się zapomnieć o tych, którzy kształtowali – i kształtują – polską kulturę, o ludziach ważnych, wielkich duchowo i intelektualnie, ludziach pięknych, co nie znaczy, że nieomylnych, że bez skazy. Inaczej zginiemy: nie darmo każdy najeźdźca najpierw chce zniszczyć kulturę i tych, którzy ją tworzą. W ten sposób pozbawia się narody tożsamości. Zostaną nam, zamiast ideałów, wizjonerów, ludzi prawych i uczciwych, rzesze jednodniowych proroków, idoli głoszących łatwe, przyjemne, niewymagające pseudoprawdy w programach „na licencji”; rzesze opiniotwórców znanych tylko z tego, że są znani. I może jeszcze westchnienie: „Boże zatrzymaj świat, ja wysiadam” – ale o przystanek za późno.

Pomysł, by zebrać w jednym tomie wszystkie reportaże, był znakomity. Wczytujemy się w losy różnych ludzi, którzy kształtowali myślenie całych pokoleń; w biografie przedstawicieli „ginącej rasy” (czy, jak kto woli, „wykształciuchów”). I nie chodzi tu tylko o tych, którzy stali się bohaterami kolejnych reportaży, ale też i o tych, którzy się w nich pojawiają jako znajomi, przyjaciele; człowiek przecież nie żyje w próżni.

Nie da się tej książki przeczytać jednym tchem. Ale oderwać się od niej bardzo trudno: jest niezwykle wciągająca. Plejada wspaniałych postaci, niezwykłych osobowości; świetne pióro, rzetelność opisu, fragmenty jak z pitavalu. Jeśli ktoś nie przeczyta, jeśli o tych ludziach zapomni, jego strata. Jego bardzo duża strata!

d1h0sxy
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1h0sxy