Polacy w Belfaście
A jak wygląda sytuacja Polaków w Belfaście? Zależy. Może być niewesoło, o czym świadczy historia polskiej pielęgniarki Julii i jej męża. Za okazyjną cenę kupili piękny dom niedaleko centrum miasta. Popełnili jednak zasadniczy błąd - nie sprawdzili, w jakiej dzielnicy leży ich nieruchomość.
- Gdyby Julia poszła na spacer po okolicy, zauważyłaby, że nocą na jej ulicy nigdy nie parkują samochody. Gdyby przyjrzała się sąsiednim domom, zauważyłaby, że większość ma kraty w oknach albo jest niezamieszkana. Nikt nie wyprowadza psów, nie pali papierosów - pisze Łojek.
Zaraz po przeprowadzce wybito im szyby w aucie. Policja zjawiła się dopiero następnego dnia. Nocami oglądali przez zasłony chmary małolatów z rykiem rzucające w siebie kamieniami, ktoś świecił im w okna zielonym laserem. Policjanci zasugerowali tylko, że powinni się wyprowadzić, ale mają poważny problem, bo domu w takiej dzielnicy raczej nikt z miejscowych od nich nie kupi.
Jedyne, na co mogli liczyć, to pomoc urzędu miasta, który zamontował w ich oknach stalowe kraty, a na płocie umieścił drut kolczasty. Auto parkują kilka ulic dalej.