Podejrzewam, że gdyby Josip Broz, w przerwie pomiędzy lekturą klasyków myśli socjalistycznej czytał Miltona, mógłby powtórzyć za Szatanem, że lepiej jest rządzić w piekle, niż być sługą w niebie.Przez lata tworzył czerwony raj, przyjąwszy - od ulubionej tetetki, z której dziesiątkował wrogów komunistycznego ładu - pseudonim Tito, trochę jednak ta czerwona agroturystyka zaczęła go uwierać, zwłaszcza, że stalinowskim edenie człowiek zawsze natrafiał na zakazane owoce. Biały Fiołeczek postanowił się przeto, w 1948 roku, sprzeciwić Słońcu Narodów, w Polsce zyskując średnio zaszczytne miano psa łańcuchowego imperializmu. Soso, w ramach rewanżu, czym prędzej wykluczył Jugosłowiańską Partię Komunistyczną z Kominformu. Kiedy w krajach bloku sowieckiego rozpoczęła się likwidacja zwolenników Tity, w Jugosławii rozpętano nagonkę na kominterowców usprawiedliwianą bardziej lub mniej zasadnym strachem przed interwencją radziecką. Jednym z symboli owych czystek, dziś praktycznie nie istniejącym w świadomości społecznej
rozparcelowanej Jugosławii, była Naga Wyspa – titowskie piekło otoczone falami Adriatyku.
Historię tego miejsca zsyłki dla nieprawomyślnych opisał w pracy Naga Wyspa. Gułag Tity Božidar Jezernik, urodzony na Słowenii etnolog i antropolog. Badacz ten pracuje na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu w Lublanie gdzie jego domeną jest, między innymi, historia i kultura Półwyspu Bałkańskiego oraz pamięć zbiorowa tego etnicznego kotła, coś niezmiernie ulotnego, efemerycznego i podatnego na zniekształcenia w tak zatomizowanym zbiorowisku. Naga Wyspa jest trzecią jego książką, która pojawiła się na polskim rynku – wcześniej ukazały się Dzika Europa. Bałkany w oczach zachodnich podróżników oraz Kawa , istny hymn na cześć tego wybornego trunku.
Pierwsze rozdziały Nagiej Wyspy stanowią opis fali aresztowań, jaka zalała Jugosławię, gdzie zapadające wyroki były czysto umowne i w zasadzie nikt nie przywiązywał wagi do cyferek umieszczanych w protokołach. Jeśli ktoś dostał dwa lata, równie dobrze mógł siedzieć i dziesięć – niestety, w drug ą stronę system już tak nie działał. Widząc farsę tego rozwiązania, rychło przestano przejmować się sądami, procesami czy informowaniem bezpośrednio zainteresowanych o czasie odsiadki; formalizm nigdy nie był przesadnie hołubiony w socjalistycznych kombinatach, których znakiem rozpoznawczym była wszechobecna prowizorka. Zresztą i tak sądy, „postępowe, nieobciążone burżuazyjnymi przesądami”, nawet jeśli działały, to stanowiły fasadę, bowiem były tylko narzędziem do ogłaszania wyroków wydawanych przez Partię. Autor po raz pierwszy odnajduje tu paralelę pomiędzy dyktaturą Tity a faszystowskimi Niemcami, gdzie na porządku dziennym była nadaktywność organów represji, inwigilacja i fiksacja na punkcie wrogów ludu.
Społeczność Nagiej Wyspy, jak dowodzi Jezernik, tworzyli wszyscy ci, którzy Partii uwierali, wrzuceni do wora z napisem „proradzieccy komuniści” - ludzie, którzy z dnia na dzień z twórców systemu stali się jego śmiertelnymi wrogami. W kolejnym rozdziale poznamy przesłanki wyboru wyspy jako miejsca odosobnienia „piątej kolumny Stalina”. Powody te, jak dowodzi autor, były stricte psychologiczne: należało za wszelką cenę i wszelkimi dostępnymi środkami przekonać przeciwników politycznych, że są poza nawiasem społeczeństwa, że prawdziwy świat jest hen, za morzem, a życie jest gdzie indziej. Nagą Wyspę posadowiono na fundamentach titowskiej Jugosławii – etnolog nazwał to jeszcze dobitniej pisząc, że Jugosławia była conditio sine qua non istnienia Wyspy. W pierwszej części jego pracy dowiemy się o pętli zaciskającej się wokół kominformowców oraz zaszczuciu i psychicznych torturach, praktykowanych na długo przed wtrąceniem ich tam, gdzie tortury te podniesiono do rangi chorej, sadystycznej sztuki. Przerażającym
rozdziałem jest ten o „powitaniu” w gułagu, szpalerze stawiącym więzienną inicjację, kiedy nieszczęśnik poddawany był biciu, opluwaniu i poniżaniu, by pokazać mu miejsce w szeregu. Na samym początku należało go złamać, zmusić do zgięcia karku i, przede wszystkim, wyekstrahować zeń wszelką nadzieję. Więźniowie polityczni, co podkreśla Jezernik, płynęli na Wyspę mając, nierzadko wizję internowania wśród towarzyszy, z którymi wczoraj dyskutowali o świetlanej przyszłości Kraju Rad. Internowania, gdzie będzie można kontynuować ten utopijny dyskurs, przy stygnącym czaju snując marzenia o jutrzence wyzierającej zza więziennych krat. Tymczasem po przekroczeniu bramy obozu okazywało się, że wzniosłe idee i mrzonki proletariackiej rewolucji są wybijane z głowy – bardzo dosłownie – nie przez strażników, a owych towarzyszy, niezłomnych komunistów, entuzjastów, idealistów. Będąc członkami Partii, walczyli o idealny świat, na Nagiej Wyspie zaś współtworzyli świat skrajnie wynaturzony i zdegenerowany, gdzie zarówno
ofiarami, jak i katami byli ideowi bracia, zwolennicy socjalizmu. Brutalność, wściekłość i furia zrazu wywoływały dysonans poznawczy, rychło przekształcający się w strach i, finalnie, stupor, tak pożądany przez włodarzy. Jednostka w nim pogrążona nie była w stanie myśleć, a nie myślenie w państwie totalitarnym jest najważniejszym przykazaniem, warunkiem bytu i podstawową zasadą. Autor dowodzi, że jedyna droga ocalenia leżała w podporządkowaniu się, zgięciu karku i życiu nadzieją, że niebawem będzie można stanąć po tej właściwej stronie brutalnego szpaleru, ze ściśniętymi kułakami i twarzą wykrzywioną furią. A wszystko to by pokazać, że już zrewidowało się swoje poglądy, a reedukacja odniosła pożądany skutek. Że wpoiło się podstawowe zasady: poniżaj, a będziesz wywyższony, stań się katem, a przetrwasz. Kiedy biją – nie jesteś człowiekiem, kiedy bijesz – jesteś nim jeszcze mniej.
Jezernik dowodzi, że system ten był idealnym wyjściem dla władz utwierdzających się w przekonaniu, że nie mają brudnych rąk, wszakże to więźniowie wykazywali się prymitywnym sadyzmem. Ci ostatni zaś z czystym sumieniem mogli zrzucić z siebie odpowiedzialność, wszak bili kolektywnie; kiedy każdy tłucze, wina się rozprasza. Naga Wyspa zawiera dokładny opis „pionowej struktury społecznego dna”, ścisłej hierarchizacji więziennej społeczności, kategoryzacji jeszcze bardziej pogłębiającej podziały. Książka ta przekształca się rychło z zimnej pracy historycznej w psychologiczną opowieść o złamanych karkach, antropologiczne studium upadku. Z rosnącym przerażeniem czytelnik obserwuje, co się dzieje z psychiką człowieka poddanego katordze eufemistycznie zwanej polityczną reedukacją. Tu „bicie określa świadomość”, a poniżenie i sponiewieranie są czynnikiem sprawczym powstania człowieka odnowionego, lepszego, bardziej świadomego misji dziejowej. Dehumanizacja i demonizacja ofiar, fizyczny przymus i deprywacja w
zaspokajaniu podstawowych potrzeb, były sztandarowymi narzędziami kreacji owej jednostki, zaś cel reedukacji stanowiło zniszczenie własnego „ja”, stłamszenie woli oporu. Tutaj nawet praca fizyczna podbudowana była psychologicznymi sztuczkami – jak dobitnie ukazuje Jezernik, musiała być tak bezsensowna, by poniżyć, i tak ciężka, by stać się przestrogą. Jeden z więźniów wspominał, że dokładnie przestudiowawszy „Kapitał” widzi teraz, że to była tylko teoria. Socjalizm na własnym grzbiecie poznał dopiero na Nagiej Wyspie – znękany, skatowany, odczłowieczony. Ciągłe nawiązania autora do nazistowskiego systemu najmocniej widać chyba w opowieści Novki Vuksanovic. Kobieta ta, mając za sobą m.in. Auschwitz i Ravensbruck, gdzie poddawana była „medycznym” testom niemieckich oprawców w lekarskich kitlach, powiedziała, że Naga Wyspa była bez porównania gorsza. Nigdzie bardziej nie próbowano człowieka aż tak poniżyć, zeszmacić i okaleczyć. W Auschwitz dało się ocalić morale i ducha, przy jednoczesnym wyniszczeniu
fizycznym. Z titowskiego piekła wychodzili psychiczni inwalidzi, trawieni przez obrzydzenie, wstyd i pogardę wobec samych siebie. Przypominają się tu słowa rotmistrza Pileckiego, który, skatowany przez komunistycznych oprawców w ubeckim więzieniu wyszeptał swojej siostrze: „Auschwitz to była igraszka”. Na Wyspie powszechne było donosicielstwo, podejrzliwość, nieufność. To tutaj nadgorliwy towarzysz doniósł na kolegę z baraku, że ten pomyślał dobrze o Związku Radzkim. Czerwony system totalitarny wszak nie tylko nakazywał ludziom, co mają myśleć, ale i owe myśli doskonale znał. W niemieckich obozach koncentracyjnych tworzyły się wspólnoty – Naga Wyspa dlatego była piekłem, bo każdy pozostawiony został na niej samemu sobie, odseparowany, odizolowany.
Wyspa stanowiła synonim wszystkich więzień i obozów dla wrogów politycznych w titowskiej Jugosławii.Jeden z badaczy cytowanych przez Jezernika napisał, że presja, której poddawano tam ludzi, była mieszanką przejętej od nazistów metodyczności, wzbogaconej azjatyckim cwaniactwem i bałkańskim prymitywizmem. Przez długi czas miejsce to było tematem tabu, później pamięć zeszła na dalszy plan przytłoczona problemami z powstawaniem nowej państwowości. W ferworze kreacji kolejnych granic powoli zapominano o gułagu, w którym, w imię antystalinizmu stosowano iście stalinowskie metody. Zapominano, albo po prostu nie chciano pamiętać, traktując go jako ponury wyrzut sumienia poplątanej, bałkańskiej historiografii. Božidar Jezernik zapomnieć nie chce, czuje gorycz i smutek, gdy, na pytanie o książki traktujące o Nagiej Wyspie, młodzi sprzedawcy reagują zdumieniem nie wiedząc, o co mu może chodzić. Jego praca to, jak wspomniałem, przede wszystkim studium antropologiczne i socjologiczne, podszyte ponurą historią kraju,
w którym zło złem postanowiono zwyciężać. Studium chłodne, napisane z dystansem, krok po kroku obnażające fikcję, na której oparty był ówczesny system. Tę znakomicie udokumentowaną książkę z pełnym przekonaniem można postawić obok wybitnych Bałkanów wyobrażonych Todorovej oraz arcydzieł literatury łagrowej Sołżenicyna , Szałamowa czy Herlinga-Gruzińskiego . Równie dobrze może stanąć też na półce wraz z dziełami Kossak-Szczuckiej i Borowskiego , wszak, jak dowodzi Jezernik,
różnica pomiędzy komunistycznymi a nazistowskimi obozami była niewielka. W jednych, jak głosił napis na bramie, praca była kwestią godności, chwały, dumy i bohaterstwa, w drugich - czyniła wolnym. De facto, niezależnie od tego, czy na horyzoncie majaczyły kominy krematoriów, biały koszmar Syberii czy fale Adriatyku, celem nadrzędnym było odczłowieczenie i degeneracja wszelkich przejawów humanizmu. Naga Wyspa jest dziełem traktującym właśnie o tej ekstrakcji człowieczeństwa, ekstrakcji metodycznej i podszytej najbardziej nikczemnymi zagrywkami psychologicznymi, na jakie stać opętanego ideową furią sadystę.