Płyty i nienawiść rasowa
Maria i Andrzej, małżeństwo z Trójmiasta w średnim wieku, należą do punkowego środowiska "oiowców", które bywa błędnie utożsamiane z neonazistowskimi skinheadami. W czerwcu 2010 roku para dowiedziała się, że ich rodzina jest obserwowana przez służby ABW. Inwigilacja ludzi ze środowisk nacjonalistycznych nie była dla nich zaskoczeniem, ale podczas przeszukania domu zarekwirowano ponad trzy setki płyt z ich ogromnej kolekcji. Stwierdzono, że zawierają one treści "nawołujące do nienawiści na tle narodowościowym i rasowym".
Opinia biegłego była jednoznaczna: dozór policyjny i 20 tysięcy kaucji dla Andrzeja. Jak się potem okazało, funkcjonariusze opierali się w tym przypadku na niemieckim indeksie, który nie obowiązuje przecież w Polsce. Sprawa "neonazistowskich płyt" zburzyła spokój całej rodziny - choć po 10 miesiącach sąd stwierdził bezzasadność postawionych im zarzutów, oni ciągle żyją w strachu. W reportażu poprosili o zmianę ich imion.