Bez wyroku
W styczniu 1999 roku Czesław Kowalczyk (zwany "Czesterem") pojechał ze swoją partnerką i czteroletnim synem do przychodni. Zapomniał jednak książeczki zdrowia chłopca i musiał po nią wrócić. W domu czekała na niego brygada funkcjonariuszy. Mężczyznę oskarżono o zamordowanie Adama K.; jako zabójcę rozpoznała go Iwona C., narzeczona zabitego. Kobieta wycofała się później z tego zeznania, ale nie zmieniło to sytuacji oskarżonego. Kowalczyk do więzienia trafił bez wyroku - na całe 12 lat.
Przez całą dekadę nikt z prokuratury nie wziął pod uwagę, że w chwili morderstwa "Czester" rozmawiał przez telefon z partnerką - co mógł potwierdzić też jego kierowca. Dopiero po latach wyszło na jaw, że motywem tamtej zbrodni była zwykła zdrada - Adam K. odbił kobietę znanemu w trójmiejskim półświatku Marcinowi N. Kowalczyk, na swoje nieszczęście, znał tego gangstera - prowadził interesy z jego bratem. Jak sam mówi, nie był kryształowy, handlował podrabianymi ciuchami... ale nigdy do nikogo nie strzelał.