Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:18

Betonowe Miasto Słońca

Betonowe Miasto SłońcaŹródło: Inne
dm230m2
dm230m2

Po niedawno wydanych w Czarnym „przewodnikach” po Węgrzech (Gulasz z turula Krzysztofa Vargi)
oraz krajach byłej Jugosławii (Podróż na Alaskę Bory Ćosicia), pora na kolejną pozycję tego rodzaju z serii Sulina – tym razem architekt, malarz i performer, wydawca artystycznego magazyny „pARTisan”, Artur Klinau, oprowadza nas po swoim rodzinnym mieście, Mińsku. Nie jest to – jak można by zrazu pomyśleć – podróż do muzeum komunizmu, nie jest to kolejna wizyta w skansenie pełnym socrealistycznych obiektów architektonicznych. Mińsk – jak przeczytamy chociażby u Marcina Wojciechowskiego – uchodzi za jedno z najbrzydszych miast byłego ZSRR, a przecież w książce Klinaua mamy do czynienia z fascynacją tym mińskim socrealizmem. Jakby tego jeszcze było mało, już z podtytułu książki dowiadujemy się, że dla autora Mińsk jest Miastem Słońca. Miasto Słońca to tytuł siedemnastowiecznego traktatu o idealnej społeczności żyjącej w tytułowym mieście, traktatu napisanego przez włoskiego mnicha, Tomasza Campanellę, który
konstruował „projekt Szczęścia, siedząc we włoskim więzieniu, spuchniętymi po torturach palcami kreślił literę za literą, wzywając do budowy sprawiedliwego świata”. Klinau wychodzi w Mińsku od dzieła Campanelli oraz o wiek wcześniejszej Utopii Tomasza Morusa i ze złożenia tych dwóch teoretycznych projektów oraz po naniesieniu ich na mapę rzeczywiście istniejącego miasta, pokazuje nam Mińsk, jaki jego zdaniem powinniśmy ujrzeć. Z jednej strony więc „utopia”, a więc „miejsce, którego nie ma”, z drugiej – Słoneczne Miasto Marzeń, w którym obok siebie istniały dwa różne miasta: społeczeństwo Szczęścia, w które wszyscy wierzyli, i samo Miasto. Z jednej strony miasto traktowane po macoszemu, miasto-brama prowadzące do Moskwy, miasto niszczone dziesiątkami wojen i powstań, z drugiej – miasto zapisane przez Artura Klinaua, które przeżyło tę samą historię, jaką zapisano w naszych podręcznikach, które rzeczywiście “zgromadziło” w jednym miejscu dziesiątki szkaradnych socrealistycznych monumentów, które może
rzeczywiście nie jest idealne, ale przez staranne połączenie wyobraźni dojrzewającego w tym mieście dziecka, świadomości architektonicznej dorosłego już człowieka oraz specyficznego poczucia przynależności to tego właśnie miejsca, jawi się jako prawdziwie żywe i wielobarwne.

Klinau opisuje w swoim przewodniku głównie betonowe bloki, pałace, place, ulice, podwórza, parki, a więc miejsca, które nie muszą bezwarunkowo wzbudzać entuzjazmu w czytelniku/potencjalnym turyście, a jednak nawet te szare i nie kryjące w sobie rewolucyjnego potencjału fragmenty miasta, wydają się tutaj – stosując się to leksyki Klinaua – oświetlone, promieniejące dziwnym, nie wiedzieć skąd pochodzącym, blaskiem. Wykształcenie architektoniczne autora daje znać o sobie na każdej praktycznie stronie – momentami można nawet odnieść wrażenie, że Klinau, jakby obawiając się zarzutów o przesadny autobiografizm i popadanie w dygresje, bierze do ręki szczegółową mapę Mińska i ulica po ulicy, pomnik po pomniku, podwórze po podwórze, przeczesuje swoje rodzinne strony. Paradoksalnie, ale wydaje mi się, że najlepszymi fragmentami książki są nie te przewodnikowe („Za placem Kolosa znów wkraczamy na terytorium Mądrości. Po lewej rozciąga się imponujący zespół Pałacu Politechniki [...] Nieco dalej, po prawej,
natkniecie się na monumentalną kolumnadę, półkolem wychodzącą na Prospekt. To Pałac Nauki, a za nim kwartał Akademii. Naprzeciwko, po drugiej” i tak dalej, i tak dalej), ale właśnie te, w których autor pisze o swoim dzieciństwie i dojrzewaniu w Mieście Słońca, o białoruskiej szkole, o ojcu, paradach wojskowych, wyprawach po czaszki czy miejskich prostytutkach. Jednak dla osób, które za chwilę wybierają się do Mińska, książka, w całości, będzie jak znalazł i zdaje się, że z powodzeniem można wędrować ulicami miasta z alternatywnym, subiektywnym przewodnikiem Klinaua w ręku nie przejmując się nawet dygresjami historycznymi czy wstawkami eseistycznymi o pewnych przewodnikowych uogólnieniach, jakże przecież pożądanych przez wielu zagranicznych turystów, nie wspominając.

Mińsk. Przewodnik po Mieście Słońca to książka napisana pierwotnie dla niemieckiego czytelnika, dlatego, nawet jeśli nasza wiedza na temat historii Europy Wschodniej (oddzielny rozdział poświęcono na przykład unii z Królestwem Polskim) jest szersza od tej zaprezentowanej w rozpisanym na kilka krótkich rozdziałów „wykładzie” Klinaua, nie ma sensu czynić autorowi z tego powodu wyrzutów. Wręcz przeciwnie – należałoby sobie życzyć więcej takich przeznaczonych dla czytelników z „dalekich krajów”, krótkich i zwięzłych, a przy tym świetnie napisanych przewodników wprowadzających w historię, architekturę, obyczajowość, religijność i kulturę danego miejsca/regionu/kraju.

dm230m2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dm230m2

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj