"Ktoś ośmielił się zaatakować nasz kraj?!"
„Moją pierwszą reakcją było oburzenie. Ktoś ośmielił się zaatakować nasz kraj?! Zapłaci za to. Spojrzałem na twarze uczniów i pomyślałem, jak ich niewinność kontrastuje z brutalnością napastników. Miliony osób, takich jak te dzieci, wkrótce będą liczyły na to, że je ochronię. Postanowiłem ich nie zawieść” – wspomina George W. Bush tamtą chwilę w swojej obszernej biografii.
Twierdzi też, że to właśnie wtedy włączył się jego instynkt: „Wiedziałem, że moja reakcja zostanie nagrana i rozpowszechniona na całym świecie. Naród ma prawo być w szoku, prezydent – nie. Gdybym gwałtownie wybiegł, nie tylko przestraszyłbym dzieci, lecz także spowodował falę paniki w całym kraju”.
W głębi sali zaczęli gromadzić się dziennikarze. Rzecznik prasowy Białego Domu poradził wtedy Bushowi : „Nic jeszcze nie mów”. „Zdecydowałem się na następujący scenariusz: po skończonej lekcji wyjdę spokojnie z sali, zbiorę informacje i dopiero wtedy zabiorę głos” – wspomina prezydent.