Bush próbuje zasnąć...
Po przemówieniu prezydent spotkał się z zespołem do spraw bezpieczeństwa, z którym rozmawiał do 22. Bush był na nogach od świtu, a do tego cały dzień na najwyższych obrotach, więc nie dziwi, że ułożył się do snu. Sen jednak nie chciał przyjść:
„Mój mózg odtwarzał obrazy z całego dnia: samoloty uderzające w budynki, walące się wieże, Pentagon w ogniu. Myślałem o rozpaczy, jaką musiało przeżywać w tej chwili tak wiele rodzin. Myślałem też o heroizmie – stewardes z uprowadzonych samolotów, które spokojnie informowały kontrolerów o tym, co się dzieje, oraz tych, którzy jako pierwsi ruszyli na ratunek w płomienie World Trade Center i Pentagonu”.
A to jeszcze nie koniec mrożących krew w żyłach wydarzeń 11 września widzianego oczyma byłego prezydenta USA…