Współczesny Pearl Harbor?
Wieczorem 11 września George W. Bush wylądował wreszcie w opustoszałym Waszyngtonie: „Z daleka widziałem dym unoszący się nad Pentagonem. Symbol militarnej potęgi tlił się. Uderzyło mnie, jak wykwalifikowany i jednocześnie pozbawiony zasad musiał być pilot Al-Kaidy, żeby wlecieć w tak nisko położony budynek”.
To, co wydarzyło się w Ameryce 11 września wyglądało Prezydentowi na współczesny Pearl Harbor. Bush porównuje się nawet z Franklinem Rooseveltem, który zmobilizował wtedy naród, by bronił wolności: „moim obowiązkiem było teraz poprowadzenie nowego pokolenia, by broniło Ameryki”. Wieczorem Bush wygłosił przemówienie w Gabinecie Owalnym (na zdj.):
„Skierowałem wszystkie siły naszego wywiadu oraz instytucji egzekwujących prawo, by znalazły odpowiedzialnych za ataki i dochodziły sprawiedliwości. Nie będziemy rozróżniać terrorystów, którzy dokonali tych zamachów, i tych, którzy ich chronią”.