Harry Potter jest trzydziestosześciolatkiem. To nie żart. Szok. Dokładnie 31 października 1981, jako piętnastomiesięczne niemowlę, został podrzucony pod drzwi domu Dursleyów. 11 lat później przekroczył magiczne progi Hogwartu. Od tego czasu nic już nie było takie samo. Nikomu, jak dotąd, nie udało się zepchnąć z tronu młodego czarodzieja. I najprawdopodobniej jeszcze długo podobne próby się nie powiodą. W końcu broda Harry’ego zbieleje bardziej niż ta dumnie noszona przez Dumbledora, a na horyzoncie wciąż nie będzie widać godnego następcy. Na szczęście, od czasu do czasu pojawia się światełko w tej ciemnej pustce. Zapełniają ją młodzi pretendenci do tytułu Skromnego Chłopca Z Magiczną Misją. Archiego Greena możemy zaliczyć do tego elitarnego grona.
W dniu swoich dwunastych urodzin Archie otrzymuje tajemniczą przesyłkę. Kurierem okazuje się Horace Catchpole, równie tajemniczy prawnik z prastarej kancelarii Folly & Catchpole. Brązowy pergamin obwiązany kilkoma skórzanymi rzemykami kryje w sobie –znowu – tajemniczą książkę. Nieodłączną częścią przesyłki jest specjalne poruczenie zapisane – oczywiście – w tajemniczym języku. Tak się szczęśliwie składa, iż jest on zrozumiały dla prawnika. Toteż następnego dnia, zgodnie ze wskazówkami, Archie udaje się do Oksfordu, by dostarczyć książkę do – a jakże – tajemniczej księgarni, o mimo wszystko swojsko brzmiącej nazwie: Biały Regał. Można powiedzieć, iż w pakiecie z książką dotychczas dość samotny Archie, wychowywany przez babcię, otrzymuje rodzinę. Kuzynka Bramble, jej brat Thistle oraz mama Loretta, czyli sympatyczni Foxowie nie tylko dadzą Archiemu nowy dom, ale i pomogą mu zrozumieć misję, jaką powierzyło mu przeznaczenie. A misja ta okaże się niezwykle ważna i niebezpieczna.
Dowiadujemy się, że Archie, jak i pozostali członkowie jego rodziny, należą do elitarnego grona Strażników Płomienia, których zadaniem jest opiekowanie się magicznymi książkami w Muzeum Rozmaitości Magicznych, znajdującym się pod Biblioteką Bodleian Uniwersytetu Oksfordzkiego. Muszą nie tylko dbać o ich stan, ale przede wszystkim strzec ich przed złymi Chciwoszami. Po pewnym czasie Archie odkrywa, iż nie jest jedynie Strażnikiem. Zadanie, jakie ma do wykonania jest niezwykle skomplikowane i niebezpieczne. Złoty Wiek Magii dawno minął, a Straszne Woluminy – siedem ksiąg kryjących tajemnicę czarnej magii – stały się mrocznym obiektem pożądania złych mocy. Praca w nietypowej introligatorni, unoszące się wokół czary, gadające książki, rycerze i wilki wyskakujące ze stron opasłych tomów, trudne do złamania szyfry – to wszystko i o wiele więcej czeka na naszego bohatera.
Trzeba przyznać, że autorowi nowego na naszym rynku cyklu (z Archiem spotkamy się w kolejnych tomach) udała się rzecz rzadka. „Archie Greene i sekret czarodzieja” to powieść klimatyczna i ciekawa. Z takim samym zapałem śledzimy przygody chłopca jak i chłoniemy atmosferę angielskiego magicznego muzeum, które oczarowuje nas od pierwszej strony. Jeżeli już porównujemy Archiego z Harrym, to trzeba przyznać, że świat wykreowany przez Rowling jest dużo bogatszy i bardziej skomplikowany, przy tym mroczny, czasem wręcz okrutny. U Everesta wszystko jest prostsze, ale wciąż pociągające. Klimat bliźniaczo podobny, ale w pewnym momencie (na szczęście) fabuła obiera inny kierunek i nie pozwala czytelnikom wysuwać oskarżeń o powielanie, powtarzanie i „ściąganie”. Prawdopodobnie Archie Greene nie przyciągnie tylu dorosłych fanów, co Potter. Na szczęście, dzieci z niecierpliwością będą wyczekiwać kolejnych tomów cyklu.