Apodyktyczna władczyni
Jak przystało na królową, Franklin miewała rozmaite humory, przez które - chcąc nie chcąc - cierpieli jej poddani. Przede wszystkim: diwa należała do osób z trudem przyznających się do błędu i nieznoszącej krytyki. Do rozmaitych wybryków wokalistki należą m.in: odwoływanie koncertów z powodu własnego "widzimisię", opóźnienia związane z płaceniem rachunków (dotyczy między innymi wynajmu limuzyn i drogich kreacji), a także nieco apodyktyczne traktowanie swoich pracowników. Jak wspomina Ruth Bowen, zajmująca się organizacją występów Franklin:
"Nie zliczę, ile razy w ciągu tych kilku dekad Aretha zwalniała mnie i z powrotem zatrudniała. Ona tak po prostu działa (....) Nagła burza śnieżna mogła się przyczynić do mniejszej frekwencji na sali, ale to oczywiście była moja wina (...)". Jedna z sióstr Franklin przytacza też anegdotę: przez jakiś czas sypiała z Arethą w jednym łóżku. Gdy gwiazda zarzuciła jej chrapanie, zdecydowała, że zostawi na noc włączony magnetofon. Okazało się, że na nagraniu słychać tylko Arethę. Gwiazda wpadła w szał, ale nigdy nie przyznała się do błędu.