Bank dla idiotów?
Wałkuski podkreśla na samym wstępie, że jego celem jest przedstawienie przede wszystkim zalet Ameryki, gdyż jak mówi, krytycy znajdą się zawsze, a on sam wie, że w Ameryce nie będzie mieszkał zawsze i jest wiele rzeczy, za którymi będzie tęsknił. Jedną z nich jest stosunek amerykańskich banków do klienta. W jednym z pierwszych obrazków przytacza historię, która przydarzyła mu się w sytuacji, gdy zmęczony wracał po pracy do hotelu. Jednoznacznie określa, że z perspektywy czasu zrobił kilka rzeczy, które niewiele miały wspólnego z rozsądkiem i ta była jedną z nich.
Wałkuski wsiada do auta nieznajomego mężczyzny i daje się zaprosić na drinka. Dopiero wtedy dociera do niego, że takie postępowanie niekoniecznie jest bezpieczne i negocjuje z kierowcą zmianę kierunku. Nie ma łatwo: najpierw udają się do bankomatu, bo kierowca życzy sobie pożyczki w gotówce. Nietrudno się domyślić, że polski dziennikarz został okradziony. Jakie konsekwencje ponosi? Żadne. Bank of America zwraca mu pieniądze, bo polityka banku głosi, że jeśli klient twierdzi, że transakcji nie dokonał to ich... nie dokonał. Cała historia ma prawo nie mieścić się w polskiej głowie, ale dziennikarz dopowiada, dlaczego banki w Stanach tak łagodnie traktują ludzkie słabości. Tym, co daje możliwość przyzwyczajonemu do wiecznych utrudnień rodakowi zaoszczędzenia kilkuset dolarów rocznie jest fakt, że statystycznie każda amerykańska rodzina jest zadłużona na kilka tysięcy dolarów. Oprocentowanie zadłużeń to ogromne kwoty, dlatego tych, którzy swoje zobowiązania spłacają w terminie banki hojnie premiują.
Nawet, jeśli nie grzeszą rozsądkiem...