Na początku było morderstwo. Ed Gain nie zabił tylko jednej osoby. Seryjny zabójca bezcześcił również zwłoki swoich ofiar. Skąpe informacje prasowe na temat działalności szalonego mordercy zainspirowały Roberta Blocha do napisania powieści. Psychozę zekranizował Alfred Hitchcock. A po pięćdziesięciu latach od tamtych wydarzeń znów mamy do czynienia, zarówno z filmem, jak i z książką; a oba dzieła opowiadają o jednej z najbardziej wstrząsających produkcji w dziejach kina.
Angielski reżyser jest bohaterem wielu publikacji. Nie wszystkie one są przerabiane na scenariusze filmów fabularnych. Wreszcie nie we wszystkich filmach można zobaczyć takie znakomitości, jak Anthony Hopkins, czy Scarlet Johanson. Także nie każdy filmoznawca miał okazję osobiście porozmawiać z mistrzem suspensu i jego bliskimi współpracownikami, aby poznać kulisy powstawania słynnej Psychozy. Natomiast Stephenowi Rebello dotarł do źródeł oraz spróbował pokazać, że praca nad szokerem może być równie emocjonująca, co sam szoker. Dzięki niemu dowiemy się, dlaczego, i w jaki sposób Hitchcock nakręcił jedno ze swoich arcydzieł. Kto by bowiem się spodziewał, że czterdziesta siódma produkcja, wówczas sześćdziesięcioletniego reżysera będzie bazować na kontrowersyjnej powieści mało znanego autora? Jednak pracujący w Hollywood Brytyjczyk postawił na swoim; na przekór: przepłacanym gwiazdom, pozbawionym wyobraźni producentom, nieufnym współpracownikom oraz niełaskawym cenzorom, reprezentowanym chociażby przez
Narodowy Legion Przyzwoitości Kościoła Rzymskokatolickiego. Czyżbyśmy mieli do czynienia z kolejną odsłoną dramatu: „Vi plures contra Hercules?”. Zdjęcia do „Psychozy” zajęły Hitchcockowi trzydzieści dni. Praca nad filmem przebiegała bez większych zgrzytów, więc czytanie szczegółowych relacji z planu okazało się doświadczeniem odrobinę nużącym. Owszem, cieszący się wielkim mirem, przerażający reżyser nie był pozbawiony zwykłych, ludzkich przywar, to jednak odniosłem wrażenie, że autor książki traktuje go z nabożnością godną angielskiej królowej. Lepiej wypadły rozważania na temat postprodukcji z dodawaniem niezwykłych dźwięków oraz pomysłowa kampania marketingowa, która zaowocowała niejednym wybuchem zbiorowej histerii. Dzięki czemu, dowiedziałem się, w jaki sposób czarno-biały obraz nakręcony w epoce technikoloru nie tylko zmienił oblicze kina, lecz także namieszał w głowie doświadczonemu reżyserowi.
Nieznana historia Psychozy jest zatem głównie opowieścią o Hitchcocku, któremu się przyglądamy podczas pracy nad jednym z najsławniejszych obrazów w historii kina. Atrakcyjny zestaw faktów i pogłosek na temat zajęcia wymagających mocnych nerwów i grubej skóry nieźle koresponduje z fabułą o mordowaniu pod prysznicem. Autor, co ważnie, nie wymądrza się; nie drąży na siłę osobowości sławnego twórcy, odwołując się do skomplikowanych teorii, lecz z wdziękiem odsłania jeden z ważniejszych momentów w dziejach „fabryki snów”. Co nie zmienia faktu, że aby czerpać pełną przyjemność tej lektury, koniecznie należy sobie odświeżyć znajomość „klasyki gatunku”. Prawdą również jest, że mordowanie w łazience jest bardziej emocjonujące niż nominacja do Oscara, więc książka, przynajmniej dla mnie, okazała się niezłą zachętą do ponownego obejrzenia filmu o introwertycznym zabójcy niż do pierwszego kontaktu z dziełem o pulchnym wizjonerze kina.