Kreacja czy miłość?
Wśród licznych kochanków Agnieszki, jej dwóch mężów i wielu adoratorów, na pierwszy plan wysuwa się potężna postać Marka Hłaski , uzdolnionego pisarza i awanturnika, który zawsze płacił za zbite przez siebie lustra w warszawskich klubach. Oboje niezależni, przyciągali się jak dwa bieguny.
Kiedy Marek nie przychodził na umówione spotkanie, Agnieszka zostawiała mu liściki, jak choćby ten: "Dzisiaj stawiłam się zgodnie z telefonem, przesiedziałam z Twoją mamusią czas jakiś i już sobie idę. Cieszyłabym się, gdybyś mógł wpaść po prostu do mnie na Saską Kępę jutro koło dziewiątej wieczorem. Całuję Ciebie i wcale się nie gniewam, tylko chciałabym Cię wreszcie zobaczyć."
Nie zraża jej do siebie nawet wtedy, kiedy próbuje jej wmówić, iż w Kazimierzu, gdzie mieli spędzić we dwoje romantyczne chwile, wybuchła epidemia ospy. Za namową swoich matek, zaręczają się. Po publikacji "Cmentarzy", Hłasko popada w niełaskę władz i emigruje do Paryża, następnie do Berlina i wreszcie do Izraela. Do Agnieszki dochodzą słuchy o jego licznych kochankach. W listach Marek zapewnia narzeczoną o wielkiej tęsknocie. Jednak Agnieszka w pamięci ma słowa Leopolda Tyrmanda, który szepnął jej kiedyś na ucho: "Dziewczyno, jeśli ty sobie wyobrażasz, że on się z tobą ożeni, to znaczy, że naprawdę jesteś głupia."
Hłasko odezwie się do Agnieszki po kilku latach, przede wszystkim po to, by zrobić jej awanturę, że wyszła za kogoś innego. Mówi się, że w ich relacji było więcej literackiej kreacji niż miłości. Ale w mieszkaniu Agnieszki w honorowym miejscu do końca jej życia stała jego maszyna do pisania.