Honorowy sojusznik
Trimble był pilotem, a nie szpiegiem i zupełnie nie znał kraju, ani jego uwarunkowań politycznych i społecznych. Wiedział, że musi dotrzeć do jeńców ukrywających się w okolicznych wsiach, ale nie dostał żadnych dokładniejszych instrukcji. Co gorsza, najpierw musiał poradzić sobie z własnymi, naiwnymi wyobrażeniami o czerwonym sojuszniku. Zaczął się zastanawiać, co to za świat, w którym się znalazł? Widział kolejne zbrodnie dokonywane przez Rosjan i przestawał rozumieć, jaką oni wolność niosą i do czego dążą.
W pewnym momencie skonstatował ze smutkiem, opisując sytuację głodnych, zawszonych Amerykanów ściśniętych w stodole: "Czy jakikolwiek honorowy naród pozwoliłby tak cierpieć swoim sojusznikom?" Dość ponuro brzmią te słowa na ziemiach polskich...