Państwo nowoczesne
Każdy, kto był w Afganistanie i choć trochę podróżował poza Kabul, wie, że motywy "surowcowe" nie mogły wchodzić w grę. Nikomu więc przy obecnym stanie afgańskiej infrastruktury nie opłacają się wielomiliardowe inwestycje - bo najpierw trzeba byłoby takich dokonać, by liczyć na zysk. Dodatkowo kruchość afgańskiej władzy państwowej sprawia, że ryzyko każdej inwestycji staje się ogromne. Jedynym poważnym inwestorem dysponującym odpowiednimi finansami, wolą polityczną, możliwościami logistycznymi, planującym z wyprzedzeniem na dekady do przodu, a przy tym nieoglądającym się na inne kraje i organizacje międzynarodowe, wydają się Chiny. Afganistan sąsiaduje z Chinami poprzez wąski i położony wysoko w górach Korytarz Wachański. Znając chiński rozmach inżynieryjny i zapotrzebowanie na surowce, można się spodziewać dużej aktywności Pekinu w tamtym rejonie.
Afganistan musi jednak najpierw sam stać się państwem w nowoczesnym rozumieniu tego słowa, by można było myśleć o inwestycjach na dużą skalę. Problem w tym, że sam tego nie dokona. I nie dokonają tego zachodni żołnierze. To nie żołnierze zbudują elektrownie, sieci energetyczne, drogi, kolej i lotniska. To zadanie dla międzynarodowych organizacji jak Bank Światowy. Przyrównywanie zatem motywów biznesowych, które w dużej mierze stały za interwencją w Iraku, do tych, które kierowały państwami NATO w przypadku Afganistanu, wynika z braku wiedzy i wyobraźni.