Wyczarować obecność
Wieczorem trzeba było rzucać kamyki w okienko jego dziupli na pierwszym piętrze. Z góry rozlegało się w ciemnościach sakramentalne: "co za pokraka?", lub inne tego rodzaju pozornie szorstkie pytanie, i drzwi się otwierały. Czasem wyrzucał ludzi, łajał, ale nikt się nie czuł urażony, tak jak nikogo nie mogło obrazić nagłe "milcz", którym przerywał rozmówcy w pół słowa, bojąc się, że jakaś ważna myśl mu ucieknie. To wszystko było naprawdę zawsze pełne miłości i szacunku. (...)
Łapię się na tym, że tym bezładnym pisaniem chcę jakby wyczarować obecność, której już nie ma. (...) Wierzę, że coś ze swojej wielkiej mądrości zostawiłeś swoim synkom. Tylko nie przypuszczałem, że to, co u Ciebie było zwyczajne, naturalne i oczywiste, czasem bywa tak trudne. Tyle ważnych rzeczy mi powiedziałeś, ale tego nigdy.
Anna Olszewska/książki.wp.pl