Kolejne fazy depresji pisarza
Styron nie ma wątpliwości, że w jego przypadku depresja krążyła w pobliżu od wielu lat, "czekając na odpowiedni moment, by rzucić się na mnie jak drapieżny ptak". W ten sposób wkroczył w pierwszą fazę depresji, "nadciągającej z wolna niczym potężna nawałnica, która właśnie daje o sobie znać ostrzegawczymi, przecinającymi niebo błyskawicami, jeszcze bardzo dalekimi i ledwie widocznymi na horyzoncie".
Z czasem niepokój pisarza zaczął rosnąć, jego równowaga wewnętrzna ulegała coraz większym zachwianiom, do tego doszły okropne, obezwładniające napady lęku. Potem było tylko jeszcze gorzej: "Doskonale pamiętam niemal całkowitą utratę głosu, który podlegał jakiejś dziwnej transformacji [...]. Jeden z moich przyjaciół powiedział mi później, że był to głos dziewięćdziesięcioletniego starca.
Dosyć wcześnie pożegnałem się także z libido, co zdarza się często w większości poważnych schorzeń - dla wyczerpanego organizmu, który znajduje się w stanie permanentnego kryzysu, potrzeby seksualne stają się zupełnie nieistotne".