Trwa ładowanie...
recenzja
19-06-2012 15:58

A Mur runie i pogrzebie stary świat

A Mur runie i pogrzebie stary światŹródło: Inne
d1344n3
d1344n3

Przebudzony mag zamyka podstawową dylogię ze świata Doran i Olków Królotwórca, Królobójca, o której wcześniej błędnie pisałam, że jest trylogią (zamieszanie wzięło się stąd, że jest jeszcze jedna dylogia, opowiadająca dalsze losy tego samego uniwersum, Dzieci rybaka, oraz prequel o historii Morgana i Barl, poprzedzającej losy Ashera i Gara o sześć wieków). Niestety, mimo większego stężenia akcji, druga część cyklu wypada moim zdaniem nieco gorzej niż pierwsza.

Główne zastrzeżenia - czy raczej nowe zastrzeżenia, bo wcześniejsze uwagi o schematycznym podejściu do konwencji fantasy jak najbardziej pozostają w mocy - mam do kompozycji. Po raz drugi mając do dyspozycji ponad 600 stron, Karen Miller większość kluczowych dla fabuły wypadków zdecydowała się upchnąć w obrębie ostatniej setki. O ile wcześniejszy powolny rozwój akcji dało się usprawiedliwić koniecznością przedstawienia świata i bohaterów oraz wiarygodnego zbudowania relacji między postaciami, to tym razem uzasadnienia dla rażącej dysproporcji tempa pomiędzy poszczególnymi częściami opowieści brakuje.

Co więcej, pojawia się poważny błąd rzeczowy - proces, który w ocenie głównego Czarnego Charakteru miał potrwać kilka tygodni, i to z uzasadnionych fabularnie powodów, po ich starannym wyłuszczeniu odbywa się na przestrzeni trzech dni. Ta galopada w końcówce tym bardziej obnaża schematyzm fabuły, a zapowiadane przez Przepowiednię Dni Sądu (pisownia oryginalna), w tym ostateczne starcie Dobra ze Złem, miast epickiego zyskują ze względu na ten autorski pośpiech wymiar mocno groteskowy.

Skąd zatem wciąż mimo wszystko dość wysoka ocena drugiego tomu? Prawda jest taka, że, choć braki kompozycyjne poważnie ciągną całość w dół, to w znaczącym stopniu niweluje kiepskie wrażenia przedstawienie reakcji kluczowych postaci na opisywane dramatyczne wypadki. Tu przynosi plon praca wykonana w poprzedniej odsłonie nad budowaniem ich psychologicznych portretów. Zwłaszcza Asher odbiega od typowego dla gatunku wizerunku Zbawcy tak bardzo, jak to tylko możliwe. W Przebudzonym magu ten bohater przechodzi sporo okropnych doświadczeń, a na koniec dowiaduje się, że przyjaciele okłamywali go przez cały okres znajomości i częstokroć posuwali się do manipulacji, by wypadki rozwijały się zgodnie z ich zamierzeniami. Poznawszy swoje przeznaczenie, Asher nie zamierza zapomnieć o przeszłości i puścić wszystkiego w niepamięć - zamiast tego zachowuje się autentycznie. Równie pozytywnie należy ocenić oddanie odczuć Gara, który nieoczekiwanie zyskał wszystko, o czym nie śmiał nigdy nawet marzyć, a następnie równie szybko
to utracił. Innymi słowy, pozytywni bohaterowie Miller są żywi, a nie papierowi. Niestety, nie da się tego samego powiedzieć o głównym bohaterze negatywnym, czyli Morgu - jest on, niejako dla równowagi, tak przerysowany, że zamiast grozy budzi śmiech.

d1344n3

Podsumowując, największą zaletą Przebudzonego maga jest psychologiczny realizm większości postaci oraz złożony charakter ich relacji. Fabularnie natomiast autorka nie radzi sobie najlepiej, zbyt rozbudowany wstęp i rozwinięcie mszczą się tutaj w pośpiesznym i powierzchownym zakończeniu, pozbawionym epickiego rozmachu. Miller nie oszczędza jednak swoich postaci i nie waha się ich poświęcić na ołtarzu fabularnej konieczności, nawet tych, które wydają się nietykalne, co również należy podkreślić jako kolejną przeczącą ogólnemu schematyzmowi zaletę. Nie jest to klasyczne „pół na pół”, ale mimo wszystko coś więcej, niż tylko kolejne sztampowe czytadło fantasy.

d1344n3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1344n3