Profesjonalna bywalczyni salonów. Gwiazda kolorowych czasopism i portali plotkarskich. Zdeklarowana alhoholiczka. Okazuje się, że to nie wszystkie twarze Ilony Felicjańskiej. Tym razem pani Ilona postanowiła zostać pisarką. I to nie byle jaką – jej debiutancka książka, Wszystkie odcienie czerni, to thriller erotyczny.
Anna ma wszystko. Przystojnego i mądrego męża, dwójkę udanych dzieci, interesującą pracę, piękny dom... i kochanka. Romans, w który się angażuje, nie jest jednak zwyczajny, przewidywalny, podobny do wszystkich wcześniejszych. Uczucie do Oskara zniewala i osacza; całkowicie determinuje pozostałe aspekty jej życia. I nie mówimy tu i miłości, bo miłość nie ma z tym nic wspólnego. Anna nie kocha Oskara – ona go pożąda. Jego oraz niekontrolowanych orgazmów, spazmów rozkoszy i wszystkiego tego, co żywiołowe i pierwotne. Z czasem obok pożądania pojawia się drugie uczucie, równie silne i intensywne. Strach. Oskar jest nie tylko sprawnym kochankiem, ale też wpływowym i skutecznym biznesmenem. A biznes to czasem korupcja, oszustwa, przestępstwa podatkowe. I zbrodnia.
Nie powinnam przyznawać się do tak subiektywnego podejścia, ale zakładałam, że nie lubiąc Felicjańskiej, z pewnością nie polubię też jej książki. Błąd. Felicjańska umie się wypromować, zaistnieć, umiejętnie uśmiechnąć się do kamery... i napisać dobrą książkę. Warto nadmienić, że Anna, główna bohaterka Wszystkich odcienie czerni, pracuje w wydawnictwie. Na jednym z zebrań przedstawia swój pomysł na książkę, która się sprzeda. „ – Powinniśmy wejść w mocną erotykę – mówię. – Erotykę dla kobiet (...). Ten segment rynku wciąż jest całkowicie dziewiczy, a kobiety poszukują mocnej literatury, przesiąkniętej seksem, zmysłowej, inspirującej, odważnej, ale nieprzekraczającej granicy dobrego smaku”. Felicjańska konsekwentnie realizuje wszystkie postulaty „erotyki dla kobiet”. Pisze zadziwiająco sprawnie; obrazowo i dosadnie. Jak zauważa wydawca, jej powieść jest „mocna i bezpruderyjna”. Momentami miałam wręcz wrażenie, że Felicjańska przesadza z seksem.Dużo tu wagin i penisów. Rozwartych nóg i umięśnionych
ramion. Jęków, skowytów i krzyków. Niemal na każdej stronie powieści jej bohaterka uprawia seks albo go sobie wyobraża/przypomina. To trochę jak w kryminale, w którym na każdej stronie pada jakiś trup. Łatwo zobojętnieć wobec treści – niezależnie od tego, czy główny bohater przeżywa właśnie orgazm czy też padł ofiarą makabrycznej zbrodni. Z drugiej strony Wszystkie odcienie czerni dalekie są od czystej pornografii i bezmyślnej cielesności. Według Anny thriller erotyczny powinien skupić się na emocjach, bo to one są w seksie najistotniejsze. Felicjańska zdaje się wychodzić z tych samych założeń – duchowy aspekt zbliżenia niejednokrotnie bierze górę nad tym czysto fizycznym.
Jedno jest pewne: Ilona Felicjańska bezsprzecznie „weszła w mocną erotykę”. Z czasem okaże się, czy taka książka faktycznie się sprzeda.