Poraniona ambicja
Rodzice nie byli zachwyceni tym związkiem; Osiecka przyznawała, że jej ojciec nie znosił Hłaski i nie wróżył im szczęśliwej przyszłości. W tym względzie akurat miał raję.
- Marek był proletariackim księciem z bajki, którego zazdrościły mi koleżanki. Zaręczył się ze mną po szlachecku, z udziałem obu mamuś i swego ojczyma. Pięknie było. Ale zamiast świętować miłość, to się tak kręciłam - wspominała poetka. - Myślałam, że zawsze będziemy młodzi, że świat poczeka, nic nie poczekało. Ożenił się za granicą z pierwszą, która powiedziała "tak".
Śmiała się, że po tej "wielkiej miłości" została jej tylko maszyna do pisania i biały kożuch.
- Na szczęście nie byłam bardzo zakochana. Tylko trochę. Przecież gdybym była wtedy naprawdę bardzo zakochana, kompletnie by mi złamał serce - mówiła. - Więc zostawił mnie z poranioną ambicją, nie z sercem.