24. Cień wiatru - Carlos Ruiz Zafon
„Nie wiem jak wy, ale ja przyglądając się ludziom poprzebieranym i ucharakteryzowanym na Elvisa Presleya, którzy snują się wokół Graceland czuję przede wszystkim zażenowanie. […] Podobny rodzaj zażenowania odczuwałem przy lekturze powieści „Cień wiatru”. Nie chodzi o to, że powieść jest zła - przeczytałem ją z dużą przyjemnością, jednak nie płonęły mi uszy i nie zrywałem się z pracy, by do niej zasiąść.
Zafon machnął ręką na wszelkie zabawy formą, opowiedział historię tak po prostu, bez żadnych chwytów formalnych, strumieni świadomości, gmatwania i utrudniania życia przy lekturze. […] Z literackich gotowców ułożył Zafon zręcznie historię poplątaną niemiłosiernie, czasem aż przesadnie i mało prawdopodobnie, jednak podaną wybornie.
Skąd zatem tak ogromna popularność "Cienia wiatru"? Cóż, Zafon jest właśnie takim pisarskim kuglarzem, co to się przebiera za Elvisa Presleya, a właściwie trochę za Balzaka, trochę za Hugo, trochę za Dickensa i trochę za Stevensona. Niby wszystko jest w porządku, poprawnie, sympatycznie, ale w gruncie rzeczy trochę żenuje. My już to znamy, przerabialiśmy lat temu kilkadziesiąt, nawet wiek temu, to se ne wrati, Elvis już nie zaśpiewa, a Stendahl niczego nie napisze” (Wojciech Sosnowski).
* Czytaj więcej w naszym serwisie.*