Trwa ładowanie...
d1d9elp
03-02-2020 09:17

Na podbój świata. Śląskie sensacje wojenne

książka
Oceń jako pierwszy:
d1d9elp
Na podbój świata. Śląskie sensacje wojenne
Forma wydania

Książka

Rok wydania
Autorzy
Kategoria
Wydawnictwo
Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Sensacyjne epizody z dziejów Śląska lat 30. i 40. XX wieku.
Głównie z czasów drugiej wojny światowej.
To ze Śląska Adolf Hitler wyruszył na podbój świata: najpierw czeskich Sudetów, a rok później Polski. Sam zresztą wkrótce pojawił się na Śląsku. Przez tydzień ze swej kwatery głównej, urządzonej w pociągu Amerika pilnował napaści na Polski i zachęcał do mordowania Polaków.
To na Śląsku produkowano nowoczesną broń i paliwa syntetyczne potrzebne do podbojów. Z ukrytej w Górach Sowich kwatery Führer miał dowodzić swymi armiami. Nie zdążył. Niemcy zdołali jednak wywieźć z Generalnego Gubernatorstwa na Śląsk polskie skarby kultury. Obrazu Raffaela Santi Portret młodzieńca i wielu innych zabytków nigdy nie odnaleziono...
Leszek Adamczewski – poznański pisarz i dziennikarz. Autor ponad dwudziestu pięciu książek. Od 2009 roku współpracuje z Wydawnictwem Replika.
Począwszy od debiutanckich Złowieszczych gór, pozostaje wierny tematyce zagadkowych i tajemniczych wydarzeń z lat drugiej wojny światowej, w tym losów skarbów kultury. W wielu wcześniejszych książkach powracał na Śląsk z czasów II wojny światowej. Dwie z nich: Na dno szybu (2013) i Zejście do piekła (2015) poświęcił tej krainie w całości.

Na podbój świata. Śląskie sensacje wojenne
Numer ISBN

978-83-7674-696-8

Wymiary

145x205

Oprawa

miękka ze skrzydełkami

Liczba stron

444

Język

polski

Fragment

W pierwszych tygodniach 1944 roku gubernator generalny dok­tor Hans Frank i jego najbliższe otoczenie zdali sobie sprawę, że zwycięstwo Wielkoniemieckiej Rzeszy oddala się z każdym mija­jącym dniem wojny. i jeśli nawet w Krakowie, stolicy General­nego Gubernatorstwa, nie wyczuwało się jeszcze bezpośredniego zagrożenia, to im dalej na wschód, tym poczucie bezpieczeństwa Niemców było coraz mniejsze. Bezpiecznie nie czuli się również Polacy zamieszkali na terenie dystryktu galicyjskiego GG, gdzie oprócz Niemców coraz groźniejsi byli Ukraińcy. Od kilku miesięcy na Wołyniu lała się krew zarówno Polaków mordowanych przez oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii i różnych grup ukra­ińskiej samoobrony, jak i Ukraińców ginących w akcjach odwe­towych Armii Krajowej. A nad wszystkimi unosiło się widmo czerwonoarmisty. Dla mieszkańców wschodniej części GG było jasne, że na te ziemie wkrótce wkroczy wielka armia Józefa Stalina i zaprowadzi swe krwawe porządki na wzór tych, których Polacy ze wschodnich rubieży II Rzeczypospolitej doświadczali na swej skórze w latach 1939–1941.

Były to doświadczenia inne niż Polaków zamieszkałych na ziemiach zajętych przez Wehrmacht i albo włączonych do Rzeszy, jak przedwojenne województwo śląskie, albo zachowujących sta­tus ziem okupowanych i zrzeszonych w tworze zwanym Gene­ralnym Gubernatorstwem. Radziecki terror miał inne oblicze. Był nie rasowy, a klasowy. Stąd też we włączonym do Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej Lwowie nie zamykano szkół i uczelni, przekształcając je w radzieckie, często z polskim językiem wykładowym, a władze przygotowywały się do obchodów 85. rocz­nicy śmierci Adama Mickiewicza ( 1798–1855), co u Niemców było w ogóle nie do pomyślenia.

Z tej okazji znajdujący się w depozycie lwowskiego Ossolineum rękopis Pana Tadeusza, składający się z zeszytu zawierającego trzy pierwsze księgi oraz fragment czwartej, a także z kilkudziesięciu osobnych kart, poddano zabiegom konserwatorskim. Następnie Aleksander Semkowicz scalił całość w czerwony, oprawiony w koź­lęcą skórę poszyt. W tym stanie przetrwał on włączenie zbiorów Ossolineum do Ukraińskiej Akademii Nauk i wkroczenie hitlerow­skiego Wehrmachtu do Lwowa.

Dwa i pół roku później przed niemieckimi władzami wchodzą­cego w skład GG dystryktu galicyjskiego na porządku dziennym pojawiła się sprawa ewakuacji na zachód miejscowych dóbr kul­tury: polskich i ukraińskich, przede wszystkim obrazów i najcen­niejszych zbiorów bibliotecznych. Rozpoczęła się ona – za zgodą doktora Franka – już na początku 1944 roku i mocno przyspieszyła po posiedzeniu rządu Generalnego Gubernatorstwa 21 kwietnia tegoż roku.

Jak informował dzień później polskojęzyczny „Goniec Krakow­ski”, posiedzeniu rządu przewodniczył Hans Frank, a omówiono nań sytuację po zajęciu wschodnich powiatów granicznych GG przez Armię Czerwoną. Gubernator – jak napisał ten wydawany przez Niemców dziennik – „zaprotestował […] w obliczu świata przeciwko zachowaniu się bolszewików na tych obszarach Gene­ralnego Gubernatorstwa, które w obecnej chwili zostały dotknięte działaniami wojennymi”. W oświadczeniu rządu GG mowa jest między innymi o brutalnym traktowaniu i masakrowaniu ludności przez bolszewików.

W tym czasie Lwów/Lemberg opuszczały transporty ksią­żek i dzieł sztuki, które przewożono albo do Krakowa, albo już na tereny Rzeszy, głównie na Dolny Śląsk. Gubernator dystryktu galicyjskiego, brigadeführer SS doktor Otto Gustav von Wächter, nie czekał bowiem na ostateczne decyzje ze względnie jeszcze bezpiecz­nego Krakowa. Najcenniejsze skarby kultury polecił zapakować do skrzyń, załadować do wagonów towarowych i przewieźć do Schwe­idnitz (Świdnicy), gdzie rozlokowano je w dwóch prowizorycz­nych składnicach przy Waldenburgerstrasse (ulicy Wałbrzyskiej) i w okolicy tego miasta: w Kynau (Zagórzu Śląskim) i Michelsdorfie (Michałkowej). Tam też za sprawą komisarza muzeów warszaw­skich, doktora Alfreda Schellenberga, jesienią 1944 roku trafiły zbiory Muzeum Narodowego z ogarniętej walkami powstańczymi stolicy Polski.

Specjalny doradca gubernatora Franka do spraw sztuki, Wilhelm Ernst von Palezieux, był przeciwnikiem ewakuacji skarbów kultury poza granice Generalnego Gubernatorstwa. Uważał, że powinny one zostać w Krakowie, ukryte w schro­nach wewnątrz wzgórza wawelskiego, ale decyzje podejmował Hans Frank. I to on latem 1944 roku zlecił swej administracji wynajęcie jakiegoś pałacu lub zamku na Dolnym Śląsku na biura gubernatora generalnego i jednocześnie składnicę najcenniej­szych dzieł sztuki „zabezpieczonych na terenie byłego państwa polskiego”. Jednocześnie powołał on sztab do spraw ewaku­acji, na którego czele stanął brigadeführer SS doktor Harry von Craushaar.

Ludziom Franka udało się wynająć pałac hrabiego Man­freda von Richthofena w Seichau w powiecie Jauer (w Sichowie w powiecie Jawor), niedaleko Liegnitz (Legnicy), dokąd późnym latem i jesienią 1944 roku zaczęto zwozić meble i sprzęt biurowy oraz różne akta administracji GG, a także, a może przede wszyst­kim dzieła sztuki. Trafiły tu najcenniejsze skarby kultury narodo­wej należące do państwa polskiego lub jego obywateli, jak dzieła Leonarda da Vinci (1452–1519), Rembrandta van Rijna (1606–1669), Albrechta Dürera ( 1471–1528) i Petera Rubensa (1577–1640).

18 stycznia 1945 roku podczas ucieczki z Krakowa, który guber­nator generalny opuścił dzień wcześniej, Frank po nocy spędzonej w Oppeln (Opolu) zatrzymał się w Seichau. Ta sudecka wioska na kilka dni stała się nieoficjalną stolicą Generalnego Gubernatorstwa, które właśnie przechodziło do historii. Armia Czerwona zajmowała bowiem ostatnie skrawki GG.

Wieczorem 21 stycznia doktor Hans Frank, w towarzystwie swego adiutanta sturmbannführera SS Helmutha Pfaffenrotha i profesora Rudolpha Richarda Schneidera, pojechał do Agne­tendorfu (Jagniątkowa, obecnie części Jeleniej Góry), gdzie gościł u znanego w świecie pisarza, sędziwego laureata literackiej Nagrody Nobla Gerharta Hauptmanna i jego żony. Nazajutrz po obiedzie u Hauptmannów Frank wrócił do Seichau, by po północy 23 stycznia wyjechać w kierunku Bawarii. Limuzynom Franka i jego świty towarzyszyły dwa załadowane po brzegi samochody ciężarowe.

Nie udało się ustalić, czy w jadącym do Bawarii konwoju pojazdów znajdował się poszukiwany od 1945 roku obraz Portret młodzieńca Raffaella Santi ( 1483–1520). Niektórzy badacze i poszu­kiwacze sugerują, że to arcydzieło sztuki renesansowej mogło znaj­dować się w transporcie, który 20 stycznia wyruszył z Seichau do niedalekiego pałacu rodziny Wietersheim-Kramsta w Muhrau (Morawie koło Strzegomia). Transport ów zorganizowano w sytu­acji, gdy przywiezionych z Krakowa dóbr kultury było za dużo, by mogła je pomieścić rezydencja Richthofena.

„Polskie dzieła sztuki zostały złożone w Muhrau bez mojej wie­dzy. Wystarczył rzut oka, by przekonać się, że chodziło o obrazy z różnych polskich muzeów, dzieła sztuki z krakowskiego Wawelu, znane dywany z czasów króla Zygmunta, gobeliny z polskich zam­ków, słynne obrazy Canaletta z warszawskiego zamku i w końcu o płaskorzeźby z kościoła Mariackiego w Krakau” – wspominał po wojnie były dolnośląski konserwator zabytków doktor Günther Grundmann, który do Muhrau dotarł piechotą wczesnym wieczo­rem 29 stycznia. I zastał tam jednostkę Wehrmachtu, która przy­gotowywała się do obrony tego miejsca przed Armią Czerwoną. Dowódca jednostki, major Fuchs, wypożyczył Grundmannowi dwie ciężarówki, które część polskich skarbów przewiozły do biblioteki Schaffgotschów w Bad Warmbrunn (Cieplicach-Zdroju, obecnie dzielnicy Jeleniej Góry).

Fragment rozdziału Skarbiec Generalnego Gubernatorstwa

Podziel się opinią

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1d9elp
d1d9elp
d1d9elp
d1d9elp