Trwa ładowanie...
d3l5j4q
06-04-2021 15:00

Katastrofy. Zapomniane i przemilczane tragedie w powojennej Polsce

książka
Oceń jako pierwszy:
d3l5j4q
Katastrofy. Zapomniane i przemilczane tragedie w powojennej Polsce
Forma wydania

Książka

Rok wydania
Autorzy
Kategoria
Wydawnictwo
Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Kto, poza mieszkańcami Wapna, wie o zagładzie tej górniczej osady?
Dlaczego na komendzie MO w Krośnie Odrzańskim chciano zastrzelić szeregowca Armii Radzieckiej?
Dlaczego ZOMO-wiec z Warszawy, który wiele na służbie widział, w Osiecku przeżył szok?
Między tragicznym wypadkiem tramwajowym w Wałbrzychu z 1945 roku, o którym wiadomo niewiele, a powodzią tysiąclecia, która 7 lipca 1997 roku zalała Kłodzko, wydarzyło się w Polsce tysiące katastrof lądowych. Były to zarówno wypadki, jak i klęski żywiołowe czy epidemie.
Leszek Adamczewski wybrał i opisał w swej książce kilkadziesiąt z nich. Obok zdarzeń znanych i dobrze pamiętanych przedstawia również te mało znane, całkowicie zapomniane bądź oficjalnie przemilczane, bo swego czasu politycznie bardzo niewygodne.
Leszek Adamczewski – poznański pisarz i dziennikarz. Autor blisko trzydziestu książek. Od 2009 roku współpracuje z Wydawnictwem Replika.
Począwszy od debiutanckich Złowieszczych gór, aż do tej pory pozostawał wierny tematyce zagadkowych i tajemniczych wydarzeń z lat drugiej wojny światowej, w tym nieznanych losów skarbów kultury.
Katastrofy są pierwszą jego książką poświęconą tematom innym niż wojna. Niemniej są to kwestie nadal bardzo mu bliskie, bowiem podczas pracy w prasie poznańskiej wielokrotnie pisał o największych wypadkach i klęskach żywiołowych w naszym kraju.

Katastrofy. Zapomniane i przemilczane tragedie w powojennej Polsce
Numer ISBN

978-83-66790-38-4

Wymiary

160x230

Oprawa

twarda z obwolutą

Liczba stron

336

Język

polski

Fragment

Na kadrach Polskiej Kroniki Filmowej widać otwartą limuzynę jadącą ulicami Warszawy w potężnej śnieżycy i w honorowej eskorcie szwadronu Wojska Polskiego. Grube płaty śniegu ob­lepiły siedzących w samochodzie, tak iż trudno było rozpoznać w nich Bolesława Bieruta i Edwarda Osóbkę-Morawskiego. Oto wybrany przez Sejm Ustawodawczy 5 lutego 1947 roku prezydent Rzeczypospolitej Polskiej udaje się w towarzystwie kończącego swą misję prezesa Rady Ministrów na uroczyste zaprzysiężenie głowy państwa.

Dzisiaj wiemy, że Sejm Ustawodawczy został 19 stycznia tegoż roku wyłoniony w sfałszowanych wyborach, które praw­dopodobnie wygrało Polskie Stronnictwo Ludowe Stanisława Mikołajczyka. Prawdopodobnie, bo – jak pisał Piotr Lipiński w książce Bierut. Kiedy partia była bogiem – wybory stycznio­we „fałszowano na każdym szczeblu – unieważniono dziesięć okręgowych list wyborczych PSL-u, aresztowano sympatyków i działaczy ludowców, podmieniano urny, dosypywano głosy, korygowano protokoły – dlatego dziś nie sposób odtworzyć rzeczywistych wyników”. Oficjalnie podano, że tak zwany Blok Demokratyczny (Polska Partia Robotnicza, Polska Partia Socjalistyczna i kilka mniejszych partii) zdobył 80,1 procent głosów i 394 mandaty, a PSL – odpowiednio 10,3 procent i 28 mandatów.

Po zaprzysiężeniu Bieruta, 6 lutego 1947 roku, Sejm Usta­wodawczy wybrał nowy rząd. Na jego czele stanął Józef Cyran­kiewicz. I to jego rząd już na samym początku zmierzy się ze skutkami największej w dziejach powojennej Polski katastrofy żywiołowej.

Sroga zima trzymała długo, praktycznie do końca lutego, chociaż i w pierwszej połowie marca 1947 roku zdarzały się jeszcze dni mroźne i śnieżne. Długo oczekiwana odwilż okaza­ła się przekleństwem. Biedny, zniszczony przez wojnę kraj, ze zdziesiątkowaną przez akcje eksterminacyjne lat 1939 – 1945 ludnością, wśród której szerzyła się gruźlica, będzie musiał sta­wić czoło żywiołowi często groźniejszemu od bomb i pocisków artyleryjskich wroga.

27 lutego 1947 roku w Krakowie termometry pokazywa­ły minus 22 stopnie Celsjusza. Nazajutrz słupek rtęci dosłow­nie wystrzelił w górę. 28 lutego w Krakowie zanotowano plus 6 stopni. W tych i następnych dniach podobnie było w całym kraju.

Nagłemu wzrostowi temperatury towarzyszyły obfite opa­dy deszczu. Gwałtownie pękał lód na polskich rzekach. Wez­brane wody i niesiony przez nie lód zmiatały kolejne mosty, przerywały wały przeciwpowodziowe i zalewały znaczne ob­szary. Katastrofalna powódź niszczyła kraj, zabijając nie tylko ludzi, ale także zwierzęta hodowlane. Ówczesna prasa częściej zamieszczała dane dotyczące strat wśród koni czy krów, a po­mijała ludzi. W miarę dokładnej liczby ofiar tej gigantycznej powodzi nigdy nie ustalono.

Fragment rozdziału 1947. Potop

Podziel się opinią

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3l5j4q
d3l5j4q
d3l5j4q
d3l5j4q