„Zuzanna Nowik zamierzała zejść po rynnie z siódmego piętra, trzymając w zębach pantofle, kapelusz i torebkę. Tylko w ten sposób mogła zdążyć na własny ślub, który miał się odbyć za pół godziny w Ratuszu” – oto jak zaczyna się historia Słomianej wdowy Czarkowskiej. I jeśli komuś wydaje się, że na tym dramat bohaterki się kończy, to dalsza lektura mocno go zaskoczy. Zuzanna jest bowiem kobietą nieporadną, niezorganizowaną i roztrzepaną, której cudem udało się zdobyć pracę na stanowisku agentki nieruchomości i jako tako w niej funkcjonować. Oczywiście niejednokrotnie wchodzi ona w dość specyficzne relacje ze swoimi klientami, dla dobra których skłonna jest ryzykować własnym życiem. Niestety, Zuza zupełnie nie jest przystosowana do samodzielnego życia. Dopóki mieszkał z nią jej mąż, pasma nieszczęść ograniczały się do notorycznego palenia czajników i gubienia telefonu komórkowego. Kiedy jednak Michał zdecydował się wyjechać do Londynu, aby objąć tam posadę szpitalnego lekarza, świat dziewczyny wywrócił
się do góry nogami.
Na ratunek Zuzie przybywa młodsza siostra Baśka, specjalistka od kuchni tajskiej i ruskich pierogów oraz nieugięta poszukiwaczka jakiejkolwiek pracy. Okazuje się ona nie tylko rozsądna i uzdolniona kulinarnie, ale i zrównoważona emocjonalnie, czego z pewnością nie można powiedzieć o Zuzie. Od kiedy bowiem została ona słomianą wdową, zupełnie nie radzi sobie z codziennością. Jej życie zaczyna toczyć się od telefonu do telefonu, zaś czas wolny wypełniony jest rozmyślaniami o ukochanym mężu. Brak seksu i miłości przygnębiają Zuzkę do tego stopnia, że wielokrotnie szlocha ona w poduszkę i namawia męża na powrót do kraju. Michał, choć równie stęskniony, twardo jednak stąpa po ziemi i z dobrze opłacanej posady nie zamierza jeszcze rezygnować. Zuzka postanawia więc poświęcić się pracy, w której spotka ją niejedna niespodzianka…
I faktycznie, szybko na horyzoncie pojawia się dwóch miłych, starszych panów, będących w posiadaniu zrujnowanej, acz zabytkowej kamienicy, oraz tajemniczy zagraniczny inwestor, zainteresowany otworzeniem własnego zakładu pogrzebowego. Wbrew pozorom ta trójka naprawdę może mieć ze sobą coś wspólnego, tylko absolutnie nikt, nie wyłączając samych panów, nie ma pojęcia, co takiego mogłoby to być. Oczywiście tutaj do akcji wkroczą siostry, których pomysłowość i odwaga przyczynią się do rozwikłania nie lada zagadki. Detektywistyczne zapędy oraz zdolności kojarzenia faktów okażą się tu bardzo pomocne, choć Zuzie nie uda się oczywiście uniknąć niewielkich wpadek. Bo Zuza jak to Zuza – zanim dojdzie w autobusie do kasownika, to już zdąży zapomnieć, po co idzie. Tego typu absurdalnych sytuacji będzie w jej życiu więcej, choć nie zawsze będą one powodem do śmiechu.
Niestety, książki nie można uznać za w pełni udaną. Nieco za wiele w niej zbiegów okoliczności, pomyłek i rozterek, za wiele wątków, wprowadzających niepotrzebny rozgardiasz. Nie wszystko jest tu autentyczne, podobnie jak język bohaterów. Dialogi bywają tu źle poprowadzone, humor wydaje się wymuszony. Oczywiście rozumiem intencje autorki, która chciała zapewne stworzyć powieść lekką i przyjemną, i to jej się jak najbardziej udało. Zuza bawi swoją niefrasobliwością, zaś wątek główny jest na tyle intrygujący, że na długą chwilę potrafi przyciągnąć uwagę czytelnika. Historia nie finalizuje się jednak tak, jak byśmy sobie tego życzyli – jest nieprzyjemnie przewidywalna, brakuje tu kart, które wciąż można by odkrywać. Bohaterowie zostali obdarowali ogromnym potencjałem i potencjał ten należało umiejętniej wykorzystać, wymykając się czytelniczemu, modelowemu myśleniu. A tu nagle okazuje się, że wszyscy wokół się znają, lub chociaż znać powinni. Interesująca początkowo fabuła nabiera więc niebezpiecznego
pierwiastka, rodem z niewysokich lotów telenoweli – oto staje się łatwa do rozszyfrowania i tym samym nużąca.
Rozmaite zabiegi udziwnienia sytuacji, wprowadzenia pozornie zaskakujących zwrotów akcji i dodatkowych bohaterów nieco książkę ratują, choć wierzę, że nie jest to szczyt zdolności pisarskich autorki. Iwona Czarkowska wydaje się bowiem autorką utalentowaną, umiejętnie osadzającą fabuły w realiach świetnie nam znanych. Niejedna czytelniczka z książkową Zuzą zapewne się utożsami, a to już jest duży sukces. Czarkowska pokazuje bowiem Polki takie, jakimi są naprawdę – zabieganymi, zakochanymi, trochę bezradnymi, a jednak świetnie radzącymi sobie z wszelkimi przeciwnościami. Wspomniane wcześniej niedociągnięcia zaś to zapewne kwestia szlifu, więc nie pozostaje nam nic innego, jak czekać na kolejną powieść autorki i gorąco wierzyć, że będzie ona wolna od wad Słomianej wdowy i pełna przy tym jej zalet.