Trwa ładowanie...
recenzja
05-07-2016 13:07

Żywot człowieka powściągliwego

Żywot człowieka powściągliwegoŹródło: Inne
d2jcavp
d2jcavp

Wznowiony po niemal dwudziestu latach wywiad-rzeka, który z Pawłem Hertzem przeprowadziła Barbara Łopieńska, liczy zaledwie dwieście stron i jest dziełem, rzec można, jubilerskim, niebywałych talentów od autorki wymagającym, gdyż rozmówca, Paweł Hertz, był to człowiek zdecydowanie niewylewny, dbały o formy, nieskłonny do zwierzeń i skracania dystansu. Jego bogate i skomplikowane życie mogłoby zapełnić i tysiąc stron opowieści, szpikowanej setkami krwistych anegdot, ale poznajemy tu przede wszystkim ów „sposób życia” kogoś, kto urodził się w 1918 roku, a z własnego wyboru żył w wieku dziewiętnastym, za nic sobie mając peerelowską rzeczywistość.

Paweł Hertz był poetą i eseistą, ale uważał się, przede wszystkim, za edytora i tłumacza. Pod jego redakcją powstał monumentalny, siedmiotomowy „Zbiór poetów polskich XIX wieku”, opracowywał dzieła Tołstoja, Puszkina, Turgieniewa, Krasińskiego, tłumaczył klasykę z czterech głównych języków europejskich, ale najbardziej dal się zapamiętać jako tłumacz tysiącstronicowego dzieła barona de Custine „Rosja w roku 1839” i jako inicjator PIW-owskiej serii „Podróże” .

Siedemnastoletni Paweł Hertz wyruszył w podróż po Europie wzorem młodzieńców z ubiegłego stulecia: Paryż, Włochy, Sycylia, szlakiem katedr, muzeów, kawiarni. Z pugilaresem wypełnionym otrzymaną od ojca gotówką, nie młody utracjusz, ale adept sztuki wyrafinowanego życia, koneser jego piękna i smaku. Do Polski wrócił w lipcu 1939, po wybuchu wojny ruszył od razu na wschód, a w Sowietach przeżył nader zmienne koleje losu. Zamiast epopei otrzymujemy stonowane migawki: o służbie w dyplomacji Paweł Hertz opowiada tak samo mimochodem, jak o więzieniu, a sowiecki łagier odmalowany po latach przypomina w tej relacji obóz survivalowy. Po wojnie, z doświadczeniami bon vivanta i syberyjskiego drwala, przystojny, inteligentny, goły i bosy Paweł musi sobie jakoś poradzić. I radzi sobie nad wyraz dobrze: należy gdzie należy, do 1949 roku pisuje do mocno czerwonej „Kuźnicy”, z dezynwolturą zamienia mieszkania, by wreszcie osiąść, jako tłumacz i redaktor, w PIW-ie, a prywatnie - na przestronnym, wypełnionym antykami poddaszu
przy Nowym Świecie. Gdyby to, co opowiada, brać całkiem na serio, kolejnych kilkadziesiąt lat spędził przy kawiarnianych stolikach, przy wódeczce i długich, dziennych Polaków rozmowach. Ach, jakże słodkie było życie tłumacza literatury w PRL-u: komfortowe terminy, czas na smakowanie słowa, przyzwoite honoraria… Gdzieś po drodze „list trzydziestu czterech”, „Tygodnik Solidarność”, duszpasterstwo środowisk twórczych… „Długo szukałem lustra, w którym odbijałaby się cała postać” – mówi Hertz Barbarze Łopieńskiej. W tej książce odbija się cała postać, ale „w zwierciadle, niejasno” , nie fakty i anegdoty są tu najważniejsze, raczej właśnie sposób życia pełnego przemyślanych, choć nie zawsze po latach ocenianych jako słuszne wyborów. Życia powściągliwego, świadomego ograniczania natłoku bodźców, pieczołowitego doboru lektur, miejsc i ludzi.

Nie dowiemy się, dlaczego szesnastolatek porzucił szkołę i zamieszkał sam, sponsorowany przez ojca hojną ręką, ale na odległość. Przecież nie z powodu braku talentu do matematyki i ciasnoty czterech rodzicielskich pokoi. Cóż, paryskie hotele polecał Pawłowi hrabia Tonio Sobański, sycylijskie trasy – Iwaszkiewicz… To jeden wątek, ta nie napisana dotąd książka o polskich Ganimedesach kształtowanych przez mentorów i mistrzów pośród książek, obrazów i symfonii: Władysław Zamoyski i Józef Retinger, w kolejnym pokoleniu Hertz, Mycielski, Krzeczkowski… Następna biała karta to losy rodziny Hertzów, zmiecionej przez Holocaust. Kolejna - metamorfozy życia duchowego. Między wierszami czytelnik pisze swoją książkę – te przemilczaną.

d2jcavp
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2jcavp