Trwa ładowanie...
recenzja
30-01-2013 22:52

Żyję. To wielki temat

Żyję. To wielki tematŹródło: Inne
d3kc8op
d3kc8op

Dwanaście dojrzałych Polek, które wreszcie uwolniły się od oczekiwań otoczenia i od swoich irracjonalnych lęków.Potrafią dostrzec, że choć wiele razy coś im się waliło na głowę, to też nieraz coś spadało z nieba. Wolne Remigiusza Grzeli to książka o kobietach silnych, które bywały bardzo słabe. O tym, co w sobie przewalczyły – uzależnienia, niszczące związki, wojenne traumy, osobiste tragedie. I co dziś wydaje się im najważniejsze.

Choć wszystkie z bohaterek Wolnych mają niebanalne biografie, wywiady w tym tomie są nierówne. Raz przegadane, innym razem niedopowiedziane, niedocierające do sedna. Czasem wcześniejsza poruszająca rozmowa (chociażby z Teresą Nawrot) odsłania wady kolejnej – zdawkowej (z Hanną Krall)
czy jakby robionej naprędce (z Magdaleną Łazarkiewicz)
.

Najbardziej przejmująca, fascynująco dwoista jest opowieść wspomnianej Teresy Nawrot, aktorki z teatru Jerzego Grotowskiego.O życiu na krawędzi, w gorączce, pomiędzy euforią a rozpaczą. I o twórcy Teatru Laboratorium, guru, który zarazem niszczył swoich aktorów i opiekował się nimi. Nawrot z jednej strony rozprawia się z mitem Laboratorium, z drugiej go pielęgnuje. Wspomina godziny spędzane na scenie, z której nie można było zejść, choć choroba, ból. Mówi o uzależnieniu od leków i jeszcze większym od pracy. „Nikt nie był w stanie po tych działaniach wrócić do normalnego życia. Człowiek się spalał, był jak pochodnia. Dotknęło to wszystkich, z Grotowskim włącznie. Przecież zmarł, mając sześćdziesiąt sześć lat, a wyglądał, jakby miał dziewięćdziesiąt, był ciężko schorowany. Obserwowałam jak się wyniszcza. Jak każdy z nas się wyniszcza” – wyznaje aktorka. A chwilę potem: „to największe niebo, jakiego posmakowałam”.

Temperament i bagaż życiowy bohaterek tomu Wolne powinien wystarczyć, by wzdychać z zachwytu nad kolejnymi stronami książki. Choć zachęcam do lektury, czasem miałam wrażenie, że „wolne” wymykały się dziennikarzowi.

d3kc8op

Julia Hartwig i Hanna Krall bardzo się kontrolują, by nie powiedzieć za dużo, nie odsłonić niepotrzebnie. Zresztą Hartwig w pewnym momencie mówi, że nie była w stanie przeczytać „Dzienników” Mrożka, bo „nie można bezustannie się żalić. Nie można mówić o sobie za dużo”. Ona wspomina krótko, acz czule, dwóch najważniejszych mężczyzn swojego życia: Ksawerego Pruszyńskiego i Artura Międzyrzeckiego. Sporo natomiast miejsca poświęca temu, dlaczego należy mieć pogardę dla pośpiechu i powierzchowności.Poetka uświadamia też, że w młodości potwornie dużo w nas emocjonalnego bałaganu, a z upływem czasu coraz więcej spokoju, mniej żalu o wszystkie poranienia.

Dorastanie w patologicznej rodzinie, represje za opozycyjną działalność (w tym brutalne pobicie, które spowodowało poronienie), nowotwór.Te ciężkie doświadczenia Henryka Krzywonos umiała zostawić za sobą i dać wraz z mężem dwanaściorgu sierot rodzinne ciepło. Legendarna tramwajarka mówi: „Myślę, że nic się nie dzieje z przypadku. I to, że one trafiły akurat do nas po wszystkim, co je spotkało i co mnie spotkało, że daliśmy sobie dom, że znalazłam to, czego nie miałam nigdy, jest spełnieniem całego życia. (…) Całe życie jestem w Solidarności. W moim domu też była Solidarność. Solidarnie dawaliśmy sobie wsparcie, radość i miłość”.

Natomiast Zofia Posmysz, była więźniarka obozów Auschwitz i Ravensbrück, autorka „Pasażerki”, na podstawie której powstał znakomity film Munka, wyznaje: „Przez całe życie próbuję wyjść z obozu”. A w innym miejscu: „Żyję. To wielki temat”.

Alina Świdowska zagrała niedawno monodram według pamiętnika swojej matki – Adiny Blady-Szwajgier, lekarki z getta, współpracownicy Marka Edelmana, która pomagała wielu ludziom, ale umknęło jej, że córka czuje się niedokochana. I że z tym niedokochaniem została na całe życie. Świdowska mówi z żalem, że mama nie chciała jej nigdy opowiadać o przeszłości: „Jakby mi się ten świat nie należał”. Dziś już tak często nie pyta: dlaczego?

d3kc8op

Blady-Szwajgier długo opiekowała się dziećmi z getta. A potem, by uratować je z rąk Niemców, którzy zadaliby im okrutną śmierć, podała maluchom morfinę. Nigdy się z tym nie uporała. W swoich wspomnieniach zanotowała: „Przez 40 lat po wojnie byłam lekarzem. Wierzę, naprawdę wierzę, że lekarzem jest się po to, żeby zawsze i wszędzie ratować życie. Przez te 40 lat nie odstąpiłam od tego nigdy. Ale gdzieś pod spodem zawsze myślałam, że nie mam prawa do wykonywania zawodu. Bo przecież nie zaczyna się pracy lekarza od prowadzenia ludzi zamiast do życia – do śmierci. I z tym zostałam. I nic nie pomaga, że wiem, że to wszystko było właśnie po to, żeby ratować ludzkie życie, że to wszystko było konieczne, ale po drodze było coś nie tak, jak trzeba. Może za ciężkie na resztę życia?”

Jest w Wolnych wywiad z Teresą Torańską, często cytowany po jej śmierci. Ten, w którym mówiła, co jest dla niej w dziennikarstwie najważniejsze: „To, że się ciągle muszę czegoś uczyć, że grzebię w tych życiorysach, a każdy życiorys niesie jakąś zagadkę. (…) Dziennikarstwo to moja potrzeba życia, moja grupa krwi”.

Jest i rozmowa z kipiącą życiem 84-letnią Wandą Wiłkomirską, najbardziej znaną na świecie polską skrzypaczką (zachwyciłam się nią czytając kilka lat temu „Są. Rozmowy o dobrych uczuciach” Torańskiej). Przestała grać, by słyszeć pytanie: „Dlaczego pani nie gra?”, a nie: „Dlaczego pani jeszcze gra?” Była żoną Mieczysława Rakowskiego. Choć się rozstali, mówi o nim jako o miłości swojego życia, ale też szczerze opowiada, z jakimi jego decyzjami nie mogła się pogodzić: „Po cholerę zgodził się zostać premierem? Został premierem, bo chciał być nieśmiertelny. Mężczyźni bardzo to lubią”.

d3kc8op

Pojawia się w Wolnych też Krystyna Chiger (która czternaście miesięcy spędziła w lwowskich kanałach. Historię jej rodziny, uratowanej przez Leopolda Sochę, opowiada film „W ciemności”), a także Agnieszka Holland i jej siostra Magdalena Łazarkiewicz oraz matka reżyserek, Irena Rybczyńska-Holland. Nieszczególnie jednak te rozmowy się uzupełniają. I choć Grzela we wstępie tłumaczy, że chciał się dowiedzieć, czy w filmach Holland i Łazarkiewicz „widoczne są tematy z biografii ich mamy” oraz „gdzie jest początek ich kina”, wyszło mu to średnio. Najciekawsza jest historia seniorki rodu, która od czasu wojny, gdy wraz z przyjaciółką obiecały sobie, że jeśli przeżyją, wyjdą za mąż za Żydów, by urodzić żydowskie dzieci, nie przestaje pomagać krzywdzonym.

Ostatnie zdanie w tej książce jest niefortunne. Autor informuje, jak zostały docenione jego publikowane wcześniej w prasie wywiady z tego tomu. Chyba nie przystoi…

Gratuluję jednak Remigiuszowi Grzeli dobrego gustu w doborze rozmówczyń. Lektura Wolnych to z pewnością nie strata czasu. Rozmowy z mądrymi ludźmi zawsze warto czytać.

d3kc8op
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3kc8op