"Straciliśmy nie miasto, ale życie"
Człowiek postczarnobylski stał się dziwadłem, którego najchętniej wystawiano by w cyrku za pancerną szybą, ku uciesze gawiedzi wytykającej palcami. Ewolucja, na tę krótką chwilę kwietniowej nocy, zamieniła się w rewolucję, błyskawicznie kreując nowy gatunek. Nowy, zupełnie nieprzystosowany, rzucony w świat, którego nie znał, nie rozumiał, i do którego nie potrafił się przystosować.
Do poprzedniej formy nie sposób już wrócić, nie sposób zetrzeć czarnobylskiego piętna – „Straciliśmy nie miasto, ale całe życie”, mówi jedna z rozmówczyń. Inna, która została w strefie podkreśla, że okolica może sobie być zatruta, napromieniowana, ale to jest ojczyzna i nigdzie indziej jej mieszkańcy nie są już potrzebni.