Śmierć Baczyńskiego
"4 sierpnia około godz. 16 - pora obiadowa. W sali na dole na długim stole nakrytym białym obrusem są już porcelanowe talerze z parującą zupą i kryształowe kieliszki z czerwonym winem. Wszystko odbija się wielokrotnie w obramowanych złotem lustrach. Można by pomyśleć, że nie ma żadnego powstania, gdyby nie rozsypane na czerwonych, puszystych dywanach okruchy szkła z wybitych okien" - pisze Kalina Błażejowska. I dalej:
"Baczyński nie siada do obiadu. Stoi na posterunku w narożnym oknie na pierwszym piętrze pałacu. Za bardzo się wychyla, wypatrując Niemców ukrytych w Teatrze Wielkim. Nagle osuwa się na czerwony dywan, trafiony przez snajpera w głowę. Nad okiem, w lewej skroni zostaje kilkucentymetrowa dziura po pocisku, który odłupał kawałek kości, odsłaniając fragment jeszcze pulsującego mózgu. Twarz rannego jest nienaruszona, tylko policzek zamazany krwią. Kiedy przychodzą sanitariuszki z lekarzem (weterynarii), Krzysztof jeszcze żyje. Ma torsje, które ustają po chwili wraz z zatrzymanym pulsem".
"Wtedy jeszcze starcza trumien z opieki społecznej, składowanych w Ratuszu; potem będzie się zawijać zmarłych w koce i dywany. Pogrzeb Baczyńskiego odbywa się wieczorem tego samego dnia, na dziedzińcu Ratusza".